Tabliczka znamionowa (TZ) jest obowiązkowa od... no w sumie nie wiadomo. Można przyjąć, że odkąd pojawił się obowiązek trwałego znakowania pojazdów, to od tego momentu muszą mieć TZ.
Więc odpowiadając na pytanie, musi. Inną sprawą jest to, że obecna parodia jaką są nasze SKP powoduje, że często na badaniu technicznym "pocztowcy" (taki ktoś, kto ma uprawnienia diagnosty, ale jest jak Ryba z Kilera "ma w d... paragrafy") nawet nie sprawdzają czy numery zgadzają się z tym co jest w dowodzie, o szukaniu TZ nie wspominając.
Niestety prawo prawem, a życie życiem. Prawo nie przewiduje, że istnieją pojazdy bez tabliczki (Romet) tak samo jak nie przewiduje, że istnieją pojazdy z numerem ramy tylko na tabliczce (Jawa). Najprościej jest po prostu pojeździć po stacjach i spytać czy wymagają, czy nie.
Wzmożona kontrola społeczna złomowisk podstawą sukcesów w zdobywaniu interesującego mienia.
Zawsze można złożyć wniosek do ministerstwa o odstępstwo od WT, ale jest to z góry przegrana sprawa, bo są procedury na to, żeby wszystko było z godnie z literą prawa bez angażowania niewspółmiernie dużych środków.
A co do jeżdżenia i pytania się po stacjach czy czegoś wymagają... To tak jakby wprost się chłopa pytać czy świadomie poświadcza nieprawdę w dokumentach państwowych, wali to szwindlem na kilometr. WT mówią jasno co ma być i jak ma być, a "zakres" wprost precyzuje jaki ma być wynik badania, gdy pojazd jakiś wytycznych z WT nie spełnia. W tym przypadku kod usterki: 0.2.f) (UI) wynik negatywny i gdybyśmy żyli w normalnym kraju to klient musiałby iść do wydziału komunikacji po skierowanie na nadanie TZZ. Niestety żyjemy w państwie z dykty i jeśli na stacji A nie podbiją bo brak TZ, to na stacji B za flaszkę wódki podbiją sam dowód i znów 2 lata jakoś się pokręci...
17-04-2020 23:27:23
1 osoba postawiła piwo Gomulsky za ten post:1 osoba postawiła piwo Gomulsky za ten post. joozek (04-18-2020)
Normalny kraj ma szansę istnieć tylko przy normalnym prawie. W przypadku naszego burdelu państwo z dykty jest najlepszym rozwiązaniem.
Na mojej "znajomej" stacji przegląd Rometa bez tabliczki i Jawy bez numeru bezpośrednio na ramie dostaję na podstawie doświadczenia diagnosty, który wie, że tak było fabrycznie. Jeszcze do Rometa tabliczkę można dołożyć. Nawet bardziej legalnie - zastępczą. A w Jawie? Wybić jej numery na ramie? Przecież to absurd, żeby w pełni oryginalny i całkowicie sprawny pojazd nie przeszedł przeglądu, bo tak. Wrócimy do cyrku lat '90, kiedy tato w kilkudziesięcioletniej Skodzie przykręcał pasy wkrętami do drewnianej konstrukcji nadwozia, "bo muszą być pasy". Że Bareja już nie żyje...
Wzmożona kontrola społeczna złomowisk podstawą sukcesów w zdobywaniu interesującego mienia.
17-04-2020 23:59:14
1 osoba postawiła piwo Dawdzio za ten post:1 osoba postawiła piwo Dawdzio za ten post. JGNZM (04-19-2020)
I wychodzi mentalność narodu...
Na Twojej zaprzyjaźnionej stacji diagności pewnie mają wypłatę jako % od ilości badań, więc nie chcą zrażać do siebie klientów, bo za coś żyć muszą. Ale miejmy nadzieję, że już niedługo trzeba będzie czekać aż TDT przejmie nadzór nad badaniami technicznymi i skończą się dziwne wymówki.
Obecne przepisy dość jasno precyzują okresy przejściowe dla danego wyposażenia. A jeśli go nie określają, to pojazd musi być w nie doposażony.
Co do pasów bezpieczeństwa w latach 90tych, to chyba Twój ojciec trafił na jakiegoś niedouka, albo upierdliwca, bo Dz. U. z 1993r. nr. 21 poz. 91 jasno określa, które pojazdu muszą, a które nie muszą mieć pasów...
Tak więc reasumując, w jawie powinno się nabić numer na ramie i wyposażyć ja w TZZ, zgodnie z odrębnymi przepisami. To samo tyczy się rometów. Identyfikacja pojazdu jest tak istotna, że numer nadwozia, podwozia lub ramy jest wymagany nawet dla pojazdów zabytkowych, więc jeśli jakiś fabrycznie go nie miał to się go nadaje, żeby wszystko w papierach się zgadzało.
Sam się zastanawiam, czy nie doposażyć Charta i Ogara w TZZ, żeby już mieć to z głowy.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-04-2020 11:59:07 przez Gomulsky.)
Nie wiem jak mają wypłatę, ale nie przeszedłem przeglądu z zieloną malowaną tablicą (własnoręcznie - wpis w dowodzie "tablica malowana") oraz na spękanych Stomilach.
Tato z pewnością trafił na upierdliwca i do dziś pamięta numer ramy, którego długo szukał pod pokładami konserwacji, farb i rdzy.
Dobrze, nabić numer nadwozia. Tylko jak legalnie to zrobić? Wykonując taką operację w garażu? Rozumiem doposażenie w kierunkowskazy, światła dzienne czy inne nieskomplikowane elementy, ale nabicie numeru nadwozia z racji ważności tego parametru w prawie jest dla mnie niepojęte. Że już nie wspomnę o tym, że numerem się nie jeździ i jest to tylko prawny wymysł, ale to będzie argument poniżej poziomu dyskusji.
Mentalność czy nie, im mniej obostrzeń tym lepiej. I nie mówię o poruszaniu się kompletnym złomem, ale o możliwościach jakie są zabierane ludziom, choćby te osławione SAMy, które były sobie przez kilkadziesiąt lat i nagle zaczęły przeszkadzać. Prawo i ludzie egzekwujący je powinni, według mnie, być stróżami porządku, a nie stać nad obywatelami z batem i pilnować niedopracowanego prawa (jak choćby mój ulubiony przykład z Anglii: obowiązek wożenia beli siana i worku owsa w taksówce, żeby nie głodzić koni). Ale to też już pod filozofię podpada, niestety.
Wzmożona kontrola społeczna złomowisk podstawą sukcesów w zdobywaniu interesującego mienia.
Niezrozumiałe jest dla mnie bagatelizowanie wagi numeru nadwozia/ramy. Jak się numer na pojeździe nie zgadza z tym w dokumentach, a wyszło by to np. przy okazji kolizji/wypadku, to jest dupa. Bo ubezpieczenie jest zawarte na inny numer nadwozia/ramy, czyli inny pojazd i nie działa (w przypadku sprawstwa), więc za powstałą szkodę płacimy z własnej kieszeni. Diagnosta powinien mieć ciepło, bo powinien był sprawdzić numer przy badaniu. A jeszcze jakby się okazało, że numer z pojazdu widnieje w bazie pojazdów skradzionych, to już w ogóle byłyby jaja. Dlatego myślę, że przede wszystkim jeździ się numerem, bo tylko jego zgodność z dokumentami jest gwarancją ochrony prawnej w razie "W".
W kwestii stania z batem nad społeczeństwem, niestety tylko bat może spowodować, że się ludzie wezmą za naprawę swoich trupów. Niestety w tym kraju zbyt wielu jest takich, którzy uważają "jakoś to będzie".
18-04-2020 14:56:51
1 osoba postawiła piwo Gomulsky za ten post:1 osoba postawiła piwo Gomulsky za ten post. Jorginsson (04-19-2020)
Pojazdy z przed wejścia w życie ustawy są z tego zwolnione.
Kwestia doposażania pojazdów wg widzimisię diagnosty to absurd.
Miałem kiedyś auto wyprodukowane w 2002 roku, kupiłem jako siedmiomiesieczne i sprowadziłem z Niemiec do PL w 2003 roku.
Ciekawostką było to iż fabrycznie nie posiadało z tyłu zagłówków.
Posiadało homologacje oraz ważny niemiecki przegląd TÜV.
Zagłówki niby obowiązkowe a jednak ich brak fabrycznie.
Auto bez problemów przechodziło przeglądy aż do końca swego życia.
Zostało wyprodukowane przed wejściem w życie tych przepisów i tyle.
Więc kwestia fabrycznego braku tabliczki to tylko brak wiedzy diagnosty.
Art. 66a ust. 3a ustawy Prawo o ruchu drogowym: Pojazd uczestniczący w ruchu powinien posiadać nadane przez producenta, z zastrzeżeniem art. 66a, cechy identyfikacyjne: 1) numer VIN albo numer nadwozia, podwozia lub ramy.
Art. 66a ust. 1 uPrd: Cechy identyfikacyjne, o których mowa w art. 66 ust. 3a, nadaje i umieszcza producent. - a nie właściciel pojazdu.
Art. 66a ust. 2 uPrd: Starosta właściwy w sprawach rejestracji pojazdu wydaje decyzję o nadaniu cech identyfikacyjnych w przypadku pojazdu:
1) zbudowanego przy wykorzystaniu nadwozia, podwozia lub ramy konstrukcji własnej, którego markę określa się jako "SAM";
2) w którym dokonano wymiany ramy lub podwozia na odpowiednio ramę lub podwozie bez numeru fabrycznego;
3) odzyskanego po kradzieży, w którym cecha identyfikacyjna uległa zatarciu lub sfałszowaniu;
4) nabytego na licytacji publicznej lub od podmiotu wykonującego orzeczenie o przepadku pojazdu na rzecz Skarbu Państwa, w którym cecha identyfikacyjna uległa zatarciu lub sfałszowaniu;
5) w którym cecha identyfikacyjna uległa zatarciu lub sfałszowaniu, a prawomocnym orzeczeniem sądu zostało ustalone prawo własności pojazdu;
6) w którym cecha identyfikacyjna uległa skorodowaniu lub została zniszczona podczas wypadku drogowego albo podczas naprawy;
7) zabytkowego, w którym cecha identyfikacyjna nie została umieszczona.
Nie ma zatem podstawy prawnej, by np. uzyskać od starosty skierowanie na tzw. nabicie numeru, ponieważ nasz pojazd fabryczne go nie posiadał (nie dot. to pojazdów zabytkowych). Chyba, że ktoś udokumentuje, że wymienił starą ramę bez numeru na nową, też bez numeru fabrycznego. Tyle, że Jawki zasadniczo... fabrycznie nie miały nabijanego numeru ramy w ogóle.
Moim zdaniem, w przypadku np. Jawki 20, pozostaje formalnie jedynie odstępstwo od Ministra.
W przypadku naszych motorowerów prawo niestety działa niejako wstecz i zarówno nabijany numer ramy, jak i tabliczka znamionowa są obowiązkowym "wyposażeniem" każdego egzemplarza i nie są one z tego zwolnione.
Uzyskanie zgody na wyrobienie zastępczej tabliczki znamionowej jest łatwiejsze, bo wystarczy zadeklarować, że TZ się zgubiła lub po prostu jej brak - wg § 39 poniższego rozporządzenia: http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/DocDet...0170002355
Na marginesie dodam, że np. Jawy 20, które eksportowano poza Czechosłowację np. do NRD, posiadały umieszczany przez fabrykę numer ramy pod siodełkiem - na elemencie ramy, który "przedziela" zbiornik paliwa.
Tu zdjęcie Jawy 20 z niemieckiej strony - i nie jest to jedyny przypadek, z którym się spotkałem:
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 18-04-2020 22:54:55 przez heli126.)
Hmmm... Uwielbiam czytać takie rewelacje jak przytoczył Jaca. To pokazuje jak jaka patologia panowała i panuje w systemie badań technicznych w Polsce.
Po pierwsze, w tamtym czasie, Polska nie musiała respektować homologacji WE, tylko swoją wewnętrzną. Dlatego każdy nowy pojazd miał odpowiadać polskim przepisom, a pojazdy z importu powinny być do polskich przepisów dostosowane.
Po drugie, prawo jak najbardziej działa wstecz. Najlepszym przykładem są światła żółte selektywne. Polecam teraz wyjechać na drogę z takimi światłami mijania/drogowymi, aby się o tym przekonać. Tak marginesie, skoro nie działa wstecz to niech wszyscy zeszlifują numery ramy ze swoich rometów, bo WT z 83 roku nie wymagały trwałe umieszczonego numeru ramy od motorowerów
Po trzecie, sporo diagnostów ma na swoją pracę zwyczajnie wyje***e, więc nawet nie patrzą w przepisy, oni tylko wiedzą, gdzie trzeba przybić pieczątkę i tyle. Więc nie dziwi mnie, że pojazd ewidentnie nie spełniający wymagań określonych w przepisach zaliczał kolejne badania techniczne z wynikiem pozytywnym.
Co do Jawy 20, po namyśle stwierdziłem, że z nią sytuacja ma się podobnie jak z samochodami z USA. Tam nr VIN też jest umieszczony na przynitowanej blaszce, na podszybiu. A że połączenie nitowane jest z technicznego punktu widzenia nierozłączne, to traktuje się je jakby ta blaszka była przyspawana do nadwozia - była jego integralną częścią, a więc jakby numer był trwałe umieszczony na podstawowym elemencie.
Tak na szybko sprawdziłem ile jest do kupienia aut bez tylnych zagłówków na popularnych portalach. Nic nadzwyczajnego z tamych lat...
Odnośnie doposazania częściowo tak czesciowo nie.
Auta były sprzedawane również i u nas bez zagłówków jedynie jako opcja. To samo w niemczech.
Kluczowe słowo pogrubione
Art. 66a ust. 3a ustawy Prawo o ruchu drogowym: Pojazd uczestniczący w ruchu powinien posiadać nadane przez producenta, z zastrzeżeniem art. 66a, cechy identyfikacyjne: 1) numer VIN albo numer nadwozia, podwozia lub ramy.
To musi mieć czy nie musi? ...nie tylko powinien mieć ale jeżeli nie ma to nie musi.
Nazywa się to interpretacja prawa która właśnie jest początkiem tego co mamy z prawem.
Slowa szwagra w interpretacji brata cioteczneo który nie miał a może i miał z tym coś wspólnego.
Ile głów tyle zdań i zero spójności.
Obwinianie diagnostów jest nie na miejscu, należy winić tych którzy napisali tak niejasno brzmiące przepisy.
Tu nie ma co gdybać. I prawo nie działa wstecz, ale w Polsce nic nie działa jak powinno i dlatego pisze się "nowe" prawo, które z automatu tyczy się całej ciągłości galaktycznej czasoprzestrzeni.
Żeby to zobrazować: w USA jeśli masz dobrego "papugę", to wymigasz się od płacenia podatków - legalnie. Jest to zwyczajnie niezgodne z konstytucją z 1776 roku i odpowiedni bystrzacha, który nie spał na wykładach jest w stanie wykazać, że wszelkie poprawki nakazujące jednak płacić państwu za przyjemność egzystencji można sobie schować do szafy. Inna sprawa, że jakoś dziwnym trafem w tym konkretnym przypadku nie działa tzw. "prawo precedensu" i za każdym razem każdy, kto nie chce wujowi Samowi oddawać swojej krwawicy musi o to indywidualnie zawalczyć.
W Polsce: 460-ciu mądrali "klepnęło" ustawę i trzeba na Jawkę - oraz na każdy inny pojazd który ich nie posiada - nabijać numery nadwozia. Trzeba i tyle, choćby to nie było zgodne z Prastarą Księgą Smerfów...
Inna sprawa, że jeśli ktos ma odpowiednio dużo czasu i nerwów, to może spróbować przechytrzyć "literę prawa", bo zgodnie z tym co napisał kolega Gomulsky - nity to połączenie nierozbieralne, a co za tym idzie - taka Jawka posiada de facto numery umieszczone w sposób trwały. A to już też "insza inność", że pewnie szybko by się okazało, iż w takim przypadku trzeba wyrabiać nową TZ czy coś, tak w hołdzie dla wspomnianego Bareji...
W każdym razie numer nadwozia musi być i nie rozumiem za bardzo o co taki ból, oczywiście jak to z każdą sprawą urzędową w naszym państwie bywa - może to być uciążliwe, nie mniej - trzeba to trzeba. I osobiście jestem za, bo w innym wypadku Polaczek-Cwaniaczek na pewno już by wiedział, jak to "mądrze" wykorzystać...
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 19-04-2020 08:13:20 przez Jorginsson.)
Forum by Tomasso94 2010 - 2023. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich zapis i odczyt zgodnie z ustawieniami przeglądarki.