(30-10-2015 19:24:54)Dawdzio napisał(a): Poza odpowiednim kluczem do wolnobiegu nic niezwykłego nie jest ci potrzebne. Ale jaki to ma być klucz to nie mam pojęcia.
Odkopuję stareńki wątek, bo je mam i bo dla mnie to ciekawe, jako zerknięcie w studnię czasu.
Romek wcale nie robił cudaków, dla mądrali przy forsie, tylko proste
narządy, dla zwykłych mieszkańców PRL. A że za owych czasów wszystkiego było brak, dzięki temu ci, którzy je przetrwali, nauczyli się zgadywać.
Łatwo zgadnąć, jak się dobrać do
Romkowych wolnobiegów. To nie jest trudny do zastąpienia "wielowielowielowypust" Shimano, bez którego nie masz szans. Działa taka płaska łopatka o szerokości wielotrybu i grubości karbu w jego kołnierzu. Jak przed laty takiego potrzebowałem, wziąłem kawał resora ze złomu, pilnik (ręczny i tępy!) i w pośpiechu zrobiłem coś takiego brzydkiego

ale działającego. W życiu nie widziałem i nie potrzebowałem
romkowego oryginału. Już nie używam tych lichych wielotrybów, skoro dziś lepsze są za psi grosz, więc jak kto chce, to mu dam. To się wkręca w imadło, a kołem z wielotrybem nasadzonym na ten klucz kręci w
odpowiednią stronę.
Ech, łezko! Z tego samego historycznego resora wyciąłem też klucz do pedałów, który używam do dziś, mimo że mam też hi-tech klucze, ale ten mój jest i tak najlepszy, i wymiata, gdy inne zawodzą, a dlaczego, sami zgadniecie

no więc to nie jest szczególnie maleńki kluczyk :-) Powstał w pośpiechu, ale udał się OK. Bardziej udał mi się tylko mój autorski "wyciągacz do wrednie zapieczonych sztyc", który cieszył się wzięciem u kolegów z "precla", nim nie minęła epoka prostych sztyc. Ze śmiesznych
narządów, bije go tylko "King Dick" (naprawdę tak się nazywa) który kiedyś znalazłem w porcie.

no więc to nie jest szczególnie duży klucz francuski, ale działa niemal jak duży, bo (jak mawia moja ex) "nie rozmiar smyczka stanowi o muzyce, tylko kunszt muzyka" (acz nie mam pojęcia co ona ma na myśli).