BIKES/ MTB/ STUNT :D
|
Autor |
Wiadomość |
Latos
Sezon trwa cały rok

Liczba postów: 2,004
Imię: Kacper
Skąd: Byszewo (CBY)
Pojazd: Inny
|
RE: BIKES/ MTB/ STUNT :D
Ja kiedyś jeździłem też rowerem, ale miałem tyle wypadków, że uznałem że to zbyt niebezpieczne i dałem se siana. Rower też doprowadziłem do baaardzo złego stanu - krzywe pedały, przedni widelec był tak wygięty, jakbym z kimś na czołówkę wjechał, połamane klamki, hamulce, które nie hamowały... długo by wymieniać. Może trochę historii poopowiadam, to będzie ciekawiej
Dostałem rower i miałem wtedy z 10 lat. Na podwórku wtedy to był typowy "rower do skakania" - rama z amortyzowanym tyłem, pełno żelastwa, itp. Coś jak tramwajarza. No to skoro mam rower do skakania to czemu nim nie poskakać? Pojechaliśmy z kolegami na grabinę (taki duży las wokół koronowa) i gdy już w końcu podjechaliśmy pod jakąś tam górkę, moim oczom ukazała się trasa potocznie zwana "długą" - prowadziła praktycznie od starego dworu do ulicy w grabinie. Była długa i dość wymagająca, a ja pierwszy raz widziałem takie coś - pojeździłem, pooglądałem, pierwsze przejazdy bez jako - takich szkód. Im dłużej tam siedziałem, tym inne trasy odwiedzaliśmy. Była taka długa jedna prostopadła do drogi, dość szeroka i bez żadnych wyskoków - zwyczjny zjazd. Dość mocno przyczyniła się do tego, że odpuściłem sobie taką jazdę rowerem, ale o tym później. Była też taka jedna, na którą mówili "step up" - zjazd w kształcie litery U, czyli zjeżdżamy z jednej ztrony, wjeżdżamy na drugą, potem nawrotka i cały speed na dół, żeby z tej 'wjazdowej' strony wybić się i jak najwyżej wyskoczyć. Z tej drugiej strony były 2 możliwości zjazdu - taka rampa, jaką wstawił lagoon i prosty zjazd. Ja na tej rampie nie jeździłem, bo się po prostu bałem. Tam się fajnie skakało, miło to wspominam, tylko raz tam sobie jajka zbiłem, niemiła sprawa  . Tam mi się właśnie pedały pokrzywiły.
No i tak jeździliśmy, jeździliśmy, było coraz fajniej, robiliśmy własne wyskocznie, codziennie po szkole na grabinę się jechało poskakać i z 2 godziny tam siedzieliśmy. Jednak pewnego razu pojechałem tam SAM - nigdy wcześniej sam się tam nie pojawiałem. Długą miałem już oklepaną, ale okazało się, że na trasie stanęła nowa wyskocznia: nisko/zjazd/wysoko - tak wyglądało przedtem. Tym razem było tak: nisko/zjazd/wyskok/wysoko (mam nadzieję, że sobie to jakoś zobrazowaliście  ) Do tego było ślisko. Pojechałem mniej więcej do połowy długości długiej (ruszałem od "pionowej" , czyli górce o nachyleniu nieco większym, niż 45 stopni), stamtąd ruszałem, ładnie sjechałem i w tym momencie stanął przede mną felerny wyskok. Przeceniłem trochę swoje umiejętności, chciałem go ominąć i przejechać bokiem, ale coś mi nie wyszło i gdy przejeżdżałem bokiem hopki wpadłem w poślizg i się przewróciłem. Przejechałem kilka metrów na brzuchu i uderzyłem głową w drzewo rosnące przy trasie (byłem jeszcze trochę rozpędzony i na moje nieszczęście nie miałem kasku). Doznałem szoku, popłakałem się, wsiadłem na rower i poczmychałem do kolegi. Głowa mnie bolała jak cholera, ale wstrząsu nie miałem. W końcu się uspokoiłem i za jakiś czas wszystko wróciło do normy.
Wcześniej wspominałem o trasie prostopadłej do drogi w grabinie - wzdłuż tej drogi biegł kanał, który miał odprowadzać wodę - taki mały rów z betonami po bokach, chyba mnie rozumiecie. Byłem tam tylko z 1 kolegą i chciałem sobie z niej zjechać, a tego dnia lub wczoraj/przedwczoraj padał deszcz (było ślisko). Po drodze na górę okazało się, że trasa starszym była widać za prosta i tam również powstała hopka. Gdy już zjeżdżałem na dół, zdałem sobie sprawę, że ta hopka również jest dla mnie zbyt niebezpiecznia. Chciałem skręcić i poczułem uślizg koła. Wtedy byłem osrany ;/ jechałem dość szybko, chyba około 30km/h, a zarówno przednia, jak i tylna opona można powiedzieć, że były łyse jak w ścigaczu - gdzieś tam jakiś żłobek i to wszystko. Czyli było masakrycznie źle. Gdy już przejeżdżałem koło tej hopki, spostrzegłem, że dość szybko zbliżam się do drogi, za którą jest taka duża skarpa (około 10 metrów wysokości, a na niej pełno kijów i drzewek). No to daję po hamulcach, ale niewiele mi to pomogło. Wtedy już wiedziałem, że to skończy się źle. próbowałem hamować, ale to taka walka z wiatrakami. Przejechałem obok drugiej hopki, wjechałem do betonowego rowu z tą samą prędkością, z którą zjeżdżałem z góry, przeleciałem przez kierownicę, pieprzłem o coś barkiem i wyłożyłem się na samym środku drogi jak długi, oczywiście cały od błota. Nie wiem, co mi się stało, ale tak bolało, że nawet najmniejszy ruch ręką spowodował taki ból, że zwijałem się aż. Wstałem, wyplułem błoto z buzi, podeszłem do roweru i myślałem, że mnie krew zaleje - widełki są tak skrzywione, że dotykają pedałów. No cóż, znowu wsiadłem na rower i szorując butami o przednie koło, popizgałem z płaczem do domu.
Ręką nie mogłem ruszać przez ponad 2 tygodnie, może miałem skręconą, może mi torebka stawowa pękła, nie wiem, nawet nie byłem z tym u lekarza. Już podczas powrotu do domu wiedziałem, że to była moja ostatnia wizyta w grabinie po to, żeby se poskakać.
No, to chyba na tyle  Może jeszcze kiedyś się zebiorę w sobie i pojadę sobie pojeździć po hopkach, na razie nie mam ani chęci, ani odpowiedniego rowera. Komentujcie
Zajrzyj do mojego zippa 
Mój BikePics
|
|
03-03-2014 01:57:21 |
|
1 osoba postawiła piwo Latos za ten post:1 osoba postawiła piwo Latos za ten post.
chart21050 (03-03-2014)
|
Wiadomości w tym wątku |
RE: BIKES/ MTB/ STUNT :D - Latos - 03-03-2014 01:57:21
|
Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
|
|