(31-10-2020 12:36:21)Jaca napisał(a): hmm
kupa złomu nie ma co...ale za to jakiego złomu
dobrze zabezpiecz tą korozję na czas przechowywania żeby się nie rozsypała 
Właśnie niesamowite jest to, że choć ten szmelc ma około osiemdziesięciu lat i na pierwszy rzut oka wygląda kiepsko, to jest to uczciwy kawał metalu. Korozja jest niemal powierzchowna, tak jakby zadowoliła się tylko powierzchnią metalu, ale przy tym już się najadła. Błotnik jest praktycznie zdrowy, nic nie jest przeżarte. Mam "komarowski", niemal dwa razy młodszy, który na chwilę obecną jest już w trzech częściach, dziurawy jak sito - tu nic takiego nie ma miejsca...
Oczywiście "wyprowadzenie" tego na
cycuś-glancuś będzie wymagało sporo pracy, ale nie poważnych napraw. W końcu "Tysiącletnia Gwarancja Tysiącletniej Rzeszy" - nie kłamali
(31-10-2020 12:36:21)Jaca napisał(a): [...]
ja do moich projektów w prozie życia już zapał straciłem, ciągle gdzieś tam z tyłu głowy mam "?" co by z nimi zrobić.
ale to nie o tym mowa koniec OT
gratuluję zajawki
[...]
Z tym zapałem to też nie jest tak kolorowo, niekiedy dochodzę już do ściany i mam ochotę to wszystko posprzedawać w diabły, żeby mieć święty spokój... To nawet zabawne, bo nie przypuszczałem, że prościej (i wcale nie tak kosztownie) przyjdzie mi kompletowanie części do przedwojennego zabytku, niż do jakiegoś Rometa z lat 70-tych... Mówię o tym nieszczęsnym tłumiku do TS'a - ostatnio odezwał się do mnie gość, który miał taki wydech, tyle że wybrakowany i zaproponował, abyśmy wspólnie zbudowali po replice dla nas. Chwilę później pochwalił się, że kupił kompletny, ale tamtego mi nie odsprzeda, bo zatrzyma go na "wszelki wypadek"... Naprawdę, mówię Wam - ręce opadają...

Ale powoli jakoś to się tam toczy, teraz są z resztą inne ważniejsze życiowe kwestie, których nie przeskoczę, niemniej - na wszystko przyjdzie pora. Z każdym miesiącem staram się coś "pchnąć" do przodu, choćby to miała być pierdółka. I to działa, w każdym razie nie ma deprymującej stagnacji.
(31-10-2020 12:36:21)Jaca napisał(a): PS
w razie co do usuniecia polecam sodowanie zamiast piaskowania
Też o tym słyszałem. Części na pewno z czasem dostaną nowe życie, nie wiem jeszcze za to do końca, jakie będzie ich przeznaczenie.
Wizja posiadania oryginalnej, odrestaurowanej
Dekawki jest piękna, ale marzy mi się z drugiej naprawdę przemyślany i dopracowany w najdrobniejszym szczególe
restomod - to stosunkowo nowy trend. Coś pokrewnego, do znanych z USA hot-rodów, tyle że tu nie tnie się i nie przerabia oryginalnych, zabytkowych części, nie dodaje płomieni i całej tej prowokacji. Bardziej chodzi o to, aby nie skupiać się na - często gęsto drogim i czasochłonnym - przywracaniu pojazdu do 100% oryginału (no a co za tym idzie - późniejsze dylematy związane z eksploatacją), tylko skupić się na zachowaniu ducha, ale też przygotować go do normalnego użytkowania "na co dzień". Nie ma tu jakiejś konkretnej definicji, mimo to (a może właśnie przez to) budowa takiego "restomoda" z zachowaniem dobrego smaku to nie takie łatwe zadanie.
W zasadzie to nieświadomie już coś takiego zacząłem tworzyć -
TS-3 można by chyba do tego gatunku zaliczyć, ale to się okaże jak będzie skończony. A tu przykłady, jak robią to "profesjonaliści":
1950 BMW R51/2
oraz coś mniej więcej w tym stylu, bo w sumie to bardziej replika-custom, ale niech będzie:
1920 Indian (Super) Scout
Czy sam pójdę podobną drogą - tego nie wiem. Na pewno trzeba by się wówczas zastanowić nad jakąś dobrą bazą - ramą, żeby tej oryginalnej nie nadwyrężać - to samo tyczy się jednostki napędowej, jeśli motocykl miałby faktycznie być bez stresu użytkowany nie tylko od święta...
To jednak póki co tylko gdybanie - na ten moment mimo wszystko dążę do tego, aby go w jak największym stopniu skompletować i wtedy zobaczymy.