Remont został zakończony
Oto i zakres prac:
- wymiana zajechanej korby, zmiana typu z "klina" na "kwadrat"
- wymiana zardzewiałego łańcucha
- przegląd obu piast
- wymiana połamanego bębenka w toperdzie (!) całe szczęście że trzymał się kupy
- wymiana błotników, poprzednie były aż połamane
- pucowanie ramy pastą turbo
- i naklejki Rometa, żeby cieszyły wzrok
Do zrobienia na przyszłość pozostało:
- nowe koła, czyli obręcze, przeprowadzka obu piast i zaplatanie
http://allegro.pl/31925-31926-kpl-kol-24...75701.html
(bardzo się spodobały, chociaż pewny nie jestem czy wytrzymają moją jazdę)
- wymiana tylnej lampy na błotniku (obecna jest podłamana tu i tam)
- malowanie ramy, zostaje kolor niebieski (obecnie mam małe odpryski tu i tam)
- hamulce, porządny v-brake, o ile starczy mi cierpliwości i funduszy
Zmiany w stosunku do oryginału, czyli takiego jak go wziąłem ze sklepu:
- demontaż przedniego koszyka i tylnego bagażnika
- oczywiście korba
- dzwonek, wymieniony z kosmicznych mechanizmów na prosty marketowy
- przednie oświetlenie, przystosowanie starej latarki
- oświetlenie pod siodełkiem
- nakładka żelowa na siodełko, i wiadomo co już nie boli
- zerwanie wszelkich naklejek (były 3 z czego 2 to były wielkie napisy DIAMENT)
- wymiana chwytów na kierownicy
No i historia tego jubilata:
Kupiony w Carrefour Big Burdel (tam jest wszystko i nic) ponad 10 lat temu. Jest to mój 3 rower i jak na razie nie zapowiada się na zmianę. Dlaczego jubilat? Miał koszyk z przodu co mnie rajcowało no i najważniejsze - nie miał przerzutek. Problem spadania łańcucha z głowy. Nawet do dzisiaj pamiętam jego cenę, 315zł. Od dzieciaka służył mi znakomicie jako wszędołaz, jeździłem nim tam gdzie niektórzy nie dawali radę tanimi góralami. Przeżył mnóstwo upadków, 2 zbite przednie lampy (jedna przy próbie prędkości, druga przez zjazd ze stromej góry piachu aż przeleciałem przez kierownicę), długie godziny poza domem i miliony przygód. W całej karierze tylko raz spadł mi łańcuch, z powodu źle dokręconego tylnego koła. Tylko raz wymieniałem mu dętki i tylko dlatego że chciałem mieć wentyle samochodowe, te stare jeszcze są całe. Opony zajeżdżane do granic możliwości, kupa ślizgów a mimo tego ich stan nie jest zły i nie były zmieniane (opony Dębicy). Rower był zwykle garażowany w domu, potem był odstawiony na pół roku do piwnicy i dalej trafił do mojego małego, zagraconego pokoju. Stał grzecznie 2 lata i w końcu nastąpiło wielkie boom. Ludzie w firmie w której pracowałem zarazili mnie pasją rowerową. Do firmy miałem niedaleko, jakieś 7 minut pieszo a rowerem miałem ledwo 2-3 minuty. Potem rower połączyłem z kolejną pasją - fotografia. Zaczęły się rowerowe wypady na zdjęcia w obrębie Szczecina. Obecnie rowerem jeżdżę prawie wszędzie, nawet do pobliskiego sklepu, zastępuje mi tramwaj i autobus. Przy dobrej znajomości szybkich tras rower bije na głowę komunikację miejską.
(zdjęcia roweru wrzucę później
postaram się zrobić jakieś ciekawe)