Większość z nas zapomniała już o innych rozrywkach
niż ten cały durny komputer, w którego klawiaturę teraz bębnię
opisując moje znalezisko - Rometa Oriona.
Zapewne mało kto łazi do lasu zbudować fort, czy choćby
rzuca małpkami po Żubrze wypełnionymi sfermentowanym mlekiem.
No bo po co, przecież to tylko zbędny wysiłek i strata czasu pozbawiona
korzyści. Lepiej przecież siedzieć przed kompem, tłuc w durne gierki
i myśleć, że tak jest git. W szkole nikt nie
odważy się ściągać, czy pisać liścików, a na przerwie tylko siedzisz
i myślisz o tym, kiedy rozłożysz się w domu przed komputerem.
Masz wszystko głęboko w nosie i tak brniesz przez życie.
Ja bym tak nie wytrzymał, dlatego zawsze odliczam czas do
jednego celu - rowerowych spotkań z kolegami!
Jest bomba! Zwłaszcza, jeśli chodzi o znaleziska!
Siekiery, wózki dla dzieci, części samochodowe, telefony, no i... rowery!
Pewnego razu, po szkole podjechałem zobaczyć, czy chłopaki poczyniły
jakieś postępy w naszej bazie, którą budujemy w lesie.
Postępów brak, widzę natomiast w krzakach coś czerwonego.
Podchodzę bliżej - rower. Zdewastowany. Romet. Orion.
Myślę sobie - nada się na części. Jadąc na nim do domu (dętki trzymają!)
przypomniałem sobie, że przecież ja kocham utrudniać sobie życie!
Właściwie to pasja przewyższająca rowery!
Jednym słowem - postanowiłem go odremontować.
Teraz kilka słów o rowerze: zobaczcie sobie zdjęcia, bo to trup.
Co sądzicie?