(13-10-2013 15:39:40)fosa napisał(a): nie miałem charta ale kogo tylko spotkałem mówili ze to g&wna. Więc jak myślicie dlaczego chartów wyszło mniej niż komarow i rometów??? Bo romety i komary są niezawodne a charty to już coś wyższego czyli elektryka, który nikt w tamtych czasach nie umiał zrobić. Ja to bym wiele rzeczy powywalał z charta ...
Argument, że "nikt" nie potrafił sobie z nim poradzić wtedy jest bez sensu, bo co, kilka kabelków więcej i już ciężko sobie poradzić? Przecież tam nawet nie ma jak zapłonu regulować, bo ten jeden potrzebny raz był ustawiony w fabryce. Zresztą nawet gdyby, to ustawienie jest tak proste, że prościej już się chyba nie da. Idąc tym tokiem myślenia, każdy współczesny motocykl jest g*wnem. Zorientujcie się jaka dzisiaj jest montowana elektronika do motocykli, przy tym taki Charcik to jest wręcz prostota niczym budowa cepa. Mówi Wam coś elektroniczny sterownik zaworu wydechowego? Nie dawno naprawiałem sterownik ypvs z Yamahy RD350, wiecie co jest w środku?
Mikroprocesor! (m.in), a dodam, że ten motocykl posiada jeszcze moduł CDI i to nie taki banał jaki ma Chart i większość tanich skuterków współczesnej produkcji. Nawet przerywacz kierunkowskazów jest tak zrobiony, że bimetal się przy tym chowa. Wszędzie elektronika, a nie mówię już o motocyklach z lat 2xxx. To już jest dopiero masakra, szczególnie w czterosuwach wielocylindrowych. Co ciekawe - to też się psuje! Tylko, że jak padnie Wam np regulator napięcia (tak było w przypadku tego sterownika), to leci wszystko, nie tylko żaróweczki panowie. Koszta naprawy wzrastają do setek złotych, a w przypadku niektórych modeli do tysięcy złotych! Tak są zapłony, do których sam moduł kosztuje ponad 2tys.
Jak czytam posty typu, że Chart ma skomplikowaną elektrykę, to mnie to lekko załamuje, bo prawda jest taka, że każdy mechanik (a wielu tu podobno jest) powinien sobie poradzić bez problemu z taką elektryką. Do tego nie trzeba dyplomu elektryka!
Owszem jest tych kabelków trochę więcej, ale nie róbcie tragedii... Komar, Ogar i podobne mają 3 kable na krzyż, bo są prymitywne jeśli chodzi o oświetlenie i tyle. Takie były czasy i to wystarczyło. Dlatego też są tak banalne.
Ciekawe co byś powywalał z Charta? Stop, kierunki, a może akumulator? Jasne, tylko, że dzisiaj mamy taki ruch, że moim zdaniem takie wyposażenie to powinna być norma. Dlaczego? Kiedyś jechałem Jawką do pracy i mało brakowało, znajomy wjechał by mi w d.., bo nie zorientował się, że nagle zahamowałem. Może to brzmi głupio i dziwnie, ale stwierdził, że nie widział światła stop i w ostatniej chwili się zorientował. Było to wieczorem, po zmroku. Elektroniczny zapłon? Wszystko co musisz mieć ze sobą, to moduł zapłonowy na zapas i tyle. Cewka czy impulsator w prądnicy owszem może się popsuć, ale to się nie dzieje co tydzień.. litości. W pierwszym Charcie miałem cały zapłon oryginalny i jedynie co padło, to w ciągu 2 lat moduł zapłonowy. Poza tym, żadnych zbędnych regulacji w samej prądnicy. Żadnego przerywacza, kondensatora i innych prymitywnych dzisiaj rozwiązań. Gdyby to było takie złe, to wierzcie mi w skuterach mielibyście nadal przerywacze i kondki na pokładzie...Ponadto taki moduł można polutować na pająka, na częściach dostępnych dzisiaj. Zalać to sylikonem sanitarnym, neutralnym i mamy niezawodne CDI.
Żeby nie było - Chart ideałem nie jest i wiele mu do tego brakuje. Natomiast moim zdaniem jest najbardziej udanym motorowerem ze stajni Rometu. Fakt, nie jeździłem każdym modelem, ale mam Pony, miałem Ogara i na pewno Charta (tj głównego motoroweru jakim jeżdżę) bym nie zamienił na żaden z nich. Co nie znaczy, że Ogarem mi się źle jeździło, wręcz przeciwnie - był całkiem wporządku, ale przestarzałe zawieszenie, słabe światła, hamulce itd mówiły za siebie. Przy przejściu na pierwszego Charta poczułem od razu kilka lat na przód jeśli chodzi o technologie jakie w nim zastosowali.
Moim zdaniem:
Główne zalety:
- wygodna pozycja kierowcy średniego wzrostu;
- zawieszenie - dobre tłumienie hydrauliczne;
- znacznie lepsze hamulce niż w poprzednich Rometach;
- kierunkowskazy;
- stop;
- i powyższe zasilane z akumulatora;
- mało awaryjny zapłon bezstykowy CDI;
- lepsze światło przednie (aczkolwiek bez rewelacji);
- dobry silnik, elastyczny i nie sprawiający dużych problemów, spalanie na przyzwoitym poziomie;
- niezawodność;
- dobre prowadzenie;
Wady:
- słabe ładowanie;
- instalacja 6V;
- moduł CDI GL-133 firmy Unitra;
- problemy z przełącznikami zespolonymi, które nie są spasowane dobrze z kierownicą (dostają luzów i trzeba kombinować);
Wiecie z czego wynikało takie ładowanie w Charcie? Z oszczędności i problemów ze zdobyciem części elektronicznych. Kiedyś kupno zwykłego tranzystora to było wyzwanie, a dziś można tego sobie kupić tysiące o ile ma się tyle kasy. Dlatego też mamy prądnicę liczoną na styk i jak ktoś często używa kierunków, stopu to potem ładowanie niedomaga. Gdyby od razu uderzyli w regulator napiecia, to sama prądnica mogła by mieć na starcie spokojnie 90W. Bodajże Dezamet Dantom taką prądnicę posiada (12V/90W poprawcie mnie jeśli tak nie jest), a jest ona na bazie oryginalnej. Sama konstrukcja prądnicy już pokazuje, że inżynierowie robili co mogli, żeby ten model wyszedł jak najlepiej. Brak instalacji 12V wynikał z tego, że były problemy z dostępnością akumulatorów motocyklowych 12V. Dlatego też z tego co wiem WSK Kobuz ma instalację z akumulatora 6V (ale żarówkę z przodu, zasilaną z prądnicy 12V), mimo, że wcześniejszy model miał zasialnie bateryjne 12V (2 akumy 6V szeregowo bodajże).
Oczywiście tym postem nie mam zamiaru nic udowadniać. Starsze modele też były ciekawymi konstrukcjami, ale
przestarzałymi już w połowie lat 80-tych, a co dopiero teraz.
Wiecie jaka jest prawdziwa, główna przyczyna takiej małej ilości Chartów? Odpowiedź jest prosta.
SPÓŹNILI SIĘ. Pomysł był dobry, ale za późno zrealizowany. Cena też pewnie zrobiła swoje. No ale ile on mógł znów kosztować? Przy takim skoku jakości nie mógł być w tej samej cenie co Ogar. W tych czasach można już było skombinować Simsona, a wiadomo to co niemieckie to od razu najlepsze. Kolejna sprawa błąd totalny jaki zrobili to silnik 3 biegowy. Od razu trzeba było się pakować w 4 biegi. Następnie - trudna dostępność modułów zapłonowych, które lubiły się psuć. Dlatego też nie raz można na aukcji spotkać Charta, który leżał w szopie 20 lat, bo padł moduł. Choć z tym to też różnie bywa, bo jeden moduł przejeździ silnik, a inny padnie po 500km.
Jeszcze co do skomplikowania tej instalacji. Panowie mechanicy - to jest idealna baza do nauczenia się podstawowych prac przy elektryce. W samochodach i motocyklach jest dużo gorzej. Tam jest multum przewodów i urządzeń, czujników i innych dupereli. Moim zdaniem każdy ogarnięty mechanik powinien sobie poradzić z taką elektryką. Nie mam na myśli, że ma mieć ją w małym palcu, ale schemat w ręce i poświęcić choćby i 3 dni na to. Nie ma opcji, żeby tego nie ogarnąć.
PS. Większość jego wad można poprawić we własnym zakresie i cieszyć się jazdą na codzień, dzisiaj mamy dostęp do wszystkich potrzebnych części i nie jest to żaden problem - i co najważniejsze rozwiązania w nim zastosowane dają taką możliwość.