Aktualizacja w ramach ogólnopolskiej akcji #zostańwgarażu
Ostatni raz jeżdżone było bodajżew wakacje 2019, byłem na zlocie pojazdów PRL w Ostródzie (kontynuacja zlotu olsztyńskiego - brak zgody władz Olsztyna na współpracę). Nie mam zdjęć z tego zlotu, w każdym razie po nim stwierdziłem luz na tylnym kole. Nie chciało mi się wtedy nic z tym robić.
Wczoraj było przepalanko. Stwierdziłem nieznaczny co prawda zanik mocy, problemy ze światłami (krótkie raz świeciło raz nie) oraz że nieznaczny wyciek z okolic zębatki zmienił się w bardzo znaczny. No dobra. Wiedziałem że w mojej Agromie nigdy nie ma tego simmeringu, i już miałem zamawiać, ale przecież mimo narodowej kwarantanny ja pracuję, i codziennie jestem w niewielkim mieście w pobliżu - Morągu. Miasto niewielkie, ale Agroma większa i jak widać lepiej zaopatrzona, bo odpowiedni uszczelniacz dostałem bez problemu.
Zaczynamy naprawę, w pewnych miejscach będzie mi brakować ,,oh shit!'' z produkcji Wazzupa dlatego zastąpię to ikonką:
Po zdjęciu pokrywy iskrownika okazało się że podstawa automatu biegów jest ułamana,
brakujący element był między łańcuchem a karterem
ale mimo wszystko się trzymało wszystko. Motorynkę 11 lat temu remontował mój wujek i dopiero teraz zauważyłem że na wyjściu kopniaka w newralgicznym dla motorynki miejscu jest dorobiona i wklejona na wierzch tuleja. Fajny patent. W środku pełno szlamu
, oczyściłem to, wydłubałem stary uszczelniacz, założyłem nowy, przy montażu automatu zauważyłem brak zawleczki
. Nie wiem jakim cudem były biegi. W każdym razie złożyłem, ale nie zakładałem łańcucha bo jeszcze trzeba było zrobić tylne koło. Myślałem że jest na kulkach, ale tu kolejny patent wujka, przerobił na łożyska ale dokręcił je stoczonymi konusami. Łożyska był dobre ale piasta już wyrobiona
i łożysko wypadało. Klej do łożysk i mocniejsze dokręcenie załatwiły sprawę. Żeby sobie ułatwić sprawę zdjąłem osłonę łańcucha, to idiotyczne ale potem nie mogłem trafić od spodu małą nakręteczką żeby ją przykręcić.
Potem standardowe przeboje z ustawieniem koła prosto,
przy okazji przekonałem się że nawet luźno wiszący łańcuch w motorynce, gdy usiądzie na nią kierowca o masie 125 kg napina się jak struna
Składam zapłon, urwałem przewód od świateł.
Poszedłem do kolegi żeby mi przylutował (przewód oczywiście
) Jazda próbna, okazało się że nie dokręciłem bębna i stuka przy hamowaniu.
Dobrze że znalazłem cienki klucz rowerowy i dokręciłem bez zdejmowania koła. Wziąłem się za światła. Okazało się że styk przy żarówce z przodu nie stykał
, podgiąłem i jest git. WTEM patrzę i co widzę? Luźny gaźnik... <facepalm>Dokręcam... Gwint obrobiony
i od razu zbladłem... Na szczęście okazało się że druga szpilka z mojego składu zło...części załatwiła sprawę. No to od razu wypada wyczyścić gaźnik. Czynność prozaiczna, normalna dla każdego romeciarza. No tak, ale oczywiście coś musi się zepsuć, tym razem śrubka zaślepiająca dyszę się kręci.
Na szczeście i tutaj mój skład poratował mnie drugą, gwint w korpusie OK, złożyłem i nawet bez regulacji motorynka aż mnie rwie na koło
przypominam że ważę 125 kg
I wszystko by było spoko, gdyby olej nie leciał tak jak leciał wcześniej
Może to być wina tej tulejki wciskanej miedzy simmering a wałek? Nie weszła jakoś specjalnie ciasno.
Pozdrawiam