Chlopcy Rometowcy - Forum Romeciarzy!

Pełna wersja: Komar 2350 z 1971 r.
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
w sobotę na giełdzie uciekł mi taki komar na chodzie za 900zł... no cóż, będę oglądał i zazdraszczał Tongue
Dzwonek co prawda nie ma nigdzie napisu ZZR ani Romet ani innego ale moim zdaniem to oryginał, to że był przy tym Komarze to jedno ale solidna produkcja wskazuje że to nie jakaś późniejsza produkcja

Ten o którym jest ten wątek, to jak widać został kupiony bez serduszka i dość zdekompletowany, a więc do stanu jezdnego było daleko. Bohater postu został za to kupiony w pakiecie z drugim z 1976 r., jako dodatek części zamiennych, a ich łączna cena wyniosła 700 zł
[attachment=20993]
[attachment=21016][attachment=21017][attachment=21018]
Powoli ale do przodu, blacha siedzenia, jako oryginał, i to szczęśliwie o dziwo! nie popękany, został odświeżony. Dokupiłem gąbkę i pokrowiec i złożyłem całość do kupy Blush Jak widzicie na pierwszym zdjęciu, jest to blacha jeszcze starego typu od 2330 mającą otwory na nity. Wiem, że w moim roczniku, tj. 1971, powinny być po trzy nity z każdej siedzenia. Nity mam, ale zamontuję je dopiero jak będę miał dostęp do odpowiedniego urządzenia robiącego otwory bo nie chcę pokaleczyć pokrowca.
Mam zamiar zamontować w końcu nity do siedzenia ale żeby uniknąć uszkodzenia pokrowca podczas eksploatacji siedzenia w przyszłości postanowiłem zadać pytanie, może dość głupie, ale może uchroni mnie uzyskanie na nie odpowiedzi przed przerwaniem otworów na nity w trakcie używania siedzenia. No to czas na to pytanie: Założyłem pokrowiec na gąbkę i to założyłem na blachę siedzenia. Pokrowiec ściągnąłem wszytym w niego sznurkiem. I teraz: zastanawiam się jak zamontować nity. Czy mam przynitować do blachy tylko zewnętrzną powłokę pokrowca, czy nit zamocować przebijając zewnętrzną powłokę oraz ten kanał przez który przechodzi sznurek? Czyli przełożyć go przez obie warstwy pokrowca i blachę między nimi?
Będę wdzięczny za pomoc.
Cóż na odpowiedź w sprawie nitów się nie doczekałem, więc po prostu zacząłem działać i wyszło zupełnie spoko, więcej miałem obaw niż chyba to było warte. Efekt zobaczycie na zdjęciach jak będę prezentował dalszy przebieg prac. Ale siodełko nie dziś. Dziś zrelacjonuję i postaram się pokazać na zdjęciach remont silnika, w końcu się zebrałem i go poskładałem.
Na początku muszę przyznać, że znalezienie silnika ZB4, który nie miałby nic ułamanego i był w przyzwoitym stanie, a do tego miał zgodne połówki i na dodatek był w rozsądnej cenie, nie było dla mnie takie łatwe. To co ludzie piszą, że sprzedają, a to co się wyjmuje z paczki w domu to zupełnie dwie różne sprawy. Chcąc kupić jeden silnik, lub same kartery, stałem się właścicielem dwóch i pół silnika co w sumie ostatecznie okazało się nie takie złe, szczególnie gdy zacząłem go składać i dobierać właściwe części.
Jak wspomniałem, zależy mi na odtworzeniu oryginalnego Komara 2350 z 1971 r. i mowy o kompromisach być nie mogło, także kartery musiały być ZB4 a nie jakieś późniejsze 003. Jak już wybrałem kartery mające zostać bazą silnika to wymontowałem z nich wszystko no i je umyłem. Użyłem do tego preparatu Dimer i uważam, że nie był to trafny wybór. Pierwsze zdjęcia pokazują stan aluminium po myciu. Stało się matowe a chciałem by było tylko czyste. Chciałem uniknąć polerki bo jak oddałem pokrywę sprzęgła do polerowania to nie byłem zadowolony z efektu. Silnik miał być tylko czysty.[attachment=21474][attachment=21475][attachment=21476][attachment=21477][attachment=21478]
Na szczęście tej metody oszczędziłem pokrywom bocznym jak i cylindrowi i głowicy. Udało mi się, moim zdaniem wybrać je całkiem ładne. Z tego co się orientuję to pokrywa zapłonu, dla tego rocznika i takiego silnika, ma mieć właśnie w przedniej części taki trójkąt z wybitą jedynką w środku -no gdyby ktoś miał wątpliwości, że to Jakość Pierwsza

[attachment=21479][attachment=21480][attachment=21481][attachment=21482]

Jak już rozwiązałem problem z czyszczeniem, widać będzie efekt na poniższych zdjęciach Big Grin i skompletowaniu wszystkich niezbędnych drobiazgów, czyli śrubek, nakrętek, zębatek i innych koniecznych gadżetów, rozpocząłem składanie "puzzli". Oparłem się na wiadomościach, które znalazłem tu, na Forum, w katalogach części oraz filmikach z Youtuba. Trzeba podejść, w szczególności do filmików z Youtuba z dużą rezerwą. Nie wszystkie silniki są takie same i nie we wszystkich likwidowanie luzów jest konieczne. Zresztą ciężko znaleźć dobrze nagrany, na którym byłoby dobrze widać wszystkie szczegóły co i jak poskładać. Prezentowane metody montażu również warto zweryfikować logicznym myśleniem bo montaż łożysk podgrzanych opalarką tak, że smar dymi to chyba jakieś, delikatnie mówiąc, głębokie nieporozumienie. Suma sumarum z kupki części udało mi się stworzyć jedną całość, ale wszystko po kolei, to nie było takie chop siup. Mam nadzieję, że następnym razem pójdzie mi szybciej, ale czy o tempo, czy o przyjemność tu chodzi? A frajdy miałem sporo.
Będę starał się pokazać każdy etap wraz z częściami w jego trakcie wykorzystywanymi, jednak zdaję sobie sprawę, że Wasze wprawne oko zauważy czasem na zdjęciach zdublowane części lub ich nadmiar, który ostatecznie nie zostanie wykorzystany. Wypakowałem wał i do dzieła na moim chaotycznym stole roboczym
[attachment=21483][attachment=21484][attachment=21485][attachment=21486][attachment=21487]

[attachment=21488]
Co do samej metody montażu łożysk metodą "ciepło-zimno" to dużo się nasłuchałem o metodach z podgrzewaniem karterów czy łożysk opalarką, co grzać jak i do jakiej temperatury?? Nikt tego za bardzo nie wyjaśnia i bez doświadczenia to łatwo coś zepsuć, a jak pisałem to karterów trochę się naszukałem. No to zrobiłem to tak: kartery trzymałem w piekarniku i je podgrzałem (no nie do czerwoności ale były ciepłe), łożyska montowane w kartery trzymałem w zamrażalniku razem z wałem. Łożyska montowane na wał trzymałem w temp. pokojowej i zakładałem na zimny wał. Wał był Almotu (nie wynikało to z żadnego na nim napisu a jedynie z opisu aukcji) łożyska wcale jakoś łatwo nie weszły, wymagały delikatnego dobicia (chcecie chwalcie, chcecie krytykujcie - myślę, że to nie ostatni silnik w moim życiu więc cenne wskazówki Szanownych Kolegów na pewno wezmę pod uwagę)
Dalej zacząłem składać wszystko co idzie do środka. Na zdjęciach widać, że nie wymontowałem z karterów miedzianych tulejek. Tak, one zostały na swoich miejscach.
[attachment=21489][attachment=21490][attachment=21491]
Ostatecznie wszystkie tryby widoczne na ostatnim zdjęciu jako zamontowane do lewego kartera, z uwagi na problemy z połączeniem dwóch połówek silnika po zamontowaniu wałka startera ostatecznie podczas montażu były zamontowane w lewym karterze.
Podczas montażu trybów skrzyni, na różnych filmikach "fachowcy" pokazywali że warto pod końcówki wałków, w szczególności choinki, dawać podkładki dystansowe. Próbowałem, miało to pomóc w późniejszym olejeniu osiek. Używałem specjalnych podkładek dystansowych, które są cieniutkie jak bibułka ale i tak z nimi po złożeniu silnika dla trybów było za ciasno i tryby nie chciały się obracać. Te tulejki miedziane o których wcześniej wspomniałem, że były cały czas w karterach to oryginalnie mają od strony środka silnika rowki i są one chyba właśnie po to by oleić ośki. Dobrym pomysłem jest podczas montażu zamontować na wałek startera kopnik i przy jego użyciu, co jakiś czas, sprawdzać współdziałanie poszczególnych podzespołów, pozwoli to na uniknięcie montażu z nadmiernym luzem lub ze zbyt ścisłym przyleganiem elementów. Zresztą, taki na sucho test startera, pozwolił mi wykryć, że z moją sprężyną startera jest coś nie tak i wymieniłem ja na nową i kopnik, po naciśnięciu, zaczął wracać idealnie do pierwotnej pozycji. Cdn...
Pamiętaj też o smarowaniu części olejem. Mają być mokre, ale nie koniecznie z nich ma kapać.
Te tulejki bron Boże nie sa miedziane, powinny byc i jesli sa fabryczne, to sa wykonane z brązu. Słusznie ich nie wybijałeś, jesli nie sa zużyte to nie ma co sobie potęgować kosztów, a bynajmniej to nie jest tak ze Se kupisz nowe tulejki, 'wbijesz' w kartery i włala...
Jest taka zasada, ze najlepiej wszystko pomierzyć, spisać i zsumować wyniki na kartce i dobrac odpowiednie grubości dystansów, lecz w praktyce moze to sie miec inaczej, ze względu chociażby na zużyte narzędzia pomiarowe, lub błędny zapis pomiarów. Wiec najlepiej złożyć na sucho i sprawdzić. Aby nie montować i demontować nowych Lozysk nie wiadomo ile razy, to można zakupić jakies bardzo tanie chińczyki i prosić tokarza o delikatne zeszlifowanie zewnętrznego, oraz wewnętrznego pierścienia, tak aby suwliwie, bez większych oporów i luzów wchodziły na walki. Pomoże nam to odpowiednio wydystansowac silnik, przy minimalnym nakładzie pracy.
Co do montażu lozysk. Istnieje takie sprytne urządzenie nazywane indukcyjna nagrzewnica. Wkładasz łożysko, ustawiasz temperaturę do jakiej ma byc podgrzane i po kilkunastu sekundach mozesz wrzucać do silnika. Zeby nie bylo tak fajnie, to owe urządzenie kosztuje od 5k zl w gore. Najtaniej opalarka, lub palnikiem turystycznym, wówczas nie traktować samego lozyska żywy ogniem, tylko osadzić lozysko na jakimś pręcie (najlepiej aluminiowym) i grzać ten pręt, mamy pewność ze łożysku sie nic nie stanie.
PS: Mam nadzieję że ostatecznie zamontowałeś ten brązowy wal, bo taki ładny radocha
Ja podgrzewam wewnętrzną bieżnię grzybkiem zrobionym ze śruby m10 i paru podkładek, taki pakiet podgrzewam palnikiem, a gdy zaczyna szarzeć to wkladam do łożyska, odczekuje 5 minut i zakladam na wał.
Warto dystansować ale jeśli bez tych podkładek obraca się dobrze a z podkładkami ciężko to moim zdaniem po prostu jest dobrze zdystansowane Tongue fabryka nie dystansowała.
(08-01-2022 01:34:28)Debesta napisał(a): [ -> ]Te tulejki bron Boże nie sa miedziane, powinny byc i jesli sa fabryczne, to sa wykonane z brązu. Słusznie ich nie wybijałeś, jesli nie sa zużyte to nie ma co sobie potęgować kosztów, a bynajmniej to nie jest tak ze Se kupisz nowe tulejki, 'wbijesz' w kartery i włala...
Jest taka zasada, ze najlepiej wszystko pomierzyć, spisać i zsumować wyniki na kartce i dobrac odpowiednie grubości dystansów, lecz w praktyce moze to sie miec inaczej, ze względu chociażby na zużyte narzędzia pomiarowe, lub błędny zapis pomiarów. Wiec najlepiej złożyć na sucho i sprawdzić. Aby nie montować i demontować nowych Lozysk nie wiadomo ile razy, to można zakupić jakies bardzo tanie chińczyki i prosić tokarza o delikatne zeszlifowanie zewnętrznego, oraz wewnętrznego pierścienia, tak aby suwliwie, bez większych oporów i luzów wchodziły na walki. Pomoże nam to odpowiednio wydystansowac silnik, przy minimalnym nakładzie pracy.
Co do montażu lozysk. Istnieje takie sprytne urządzenie nazywane indukcyjna nagrzewnica. Wkładasz łożysko, ustawiasz temperaturę do jakiej ma byc podgrzane i po kilkunastu sekundach mozesz wrzucać do silnika. Zeby nie bylo tak fajnie, to owe urządzenie kosztuje od 5k zl w gore. Najtaniej opalarka, lub palnikiem turystycznym, wówczas nie traktować samego lozyska żywy ogniem, tylko osadzić lozysko na jakimś pręcie (najlepiej aluminiowym) i grzać ten pręt, mamy pewność ze łożysku sie nic nie stanie.
PS: Mam nadzieję że ostatecznie zamontowałeś ten brązowy wal, bo taki ładny radocha

Ok, dzięki za korektę, mój błąd co do metalu, oczywiście te tulejki są z brązu. U mnie szczęśliwie luz nie występował, więc mogły zostać te co były.

Odnosząc się do wpisu Debesty i arturwietnamczyk to dzięki za podpowiedzi odnośnie podgrzania wewnętrznego pierścienia łożyska z jednoczesnym pozostawieniem jego pełnej funkcjonalności. Na pewno skorzystam z porad w przyszłości.
Przedstawione dotychczas zdjęcia przedstawiały montaż na "sucho" wstępny części, także jak już wspomniałem, z uwagi choćby na ograniczenia powodowane sprężyną startera, wszystkie tryby trafiły do prawego kartera (ośka choinki nie chce wejść w tulejkę z brązu w karterze, zębatka haczy o sprężynę startera). Już po przełożeniu trybów, a przed zespoleniem połówek, wszystko zostało odpowiednio pokryte olejem. Dzięki Joosku Shy
Co do dystansowania, to zgoda, czasem może i trzeba, jednak katalog części nie pokazuje by fabryka coś takiego przewidziała, przy jakimś wyrobieniu części pewnie to konieczne, u mnie, na szczęście obeszło się bez tego.

I kontynuując wątek remontowy...
Składając silnik starałem się stosować oryginalne uszczelki z klingierytu (za wyjątkiem tej pod osłonę zębatki łańcucha -to jakiś tandetny papier, ale on na szczęści tak na prawdę nic nie uszczelnia), również tę łączącą kartery.
[attachment=21492]
Dalej to już poszło w miarę prosto, samo składanie i zakładanie sprzęgła to nie jest specjalna filozofia. Na problem natknąłem się podczas montażu pierścienia zabezpieczającego na wybieraku sprzęgła. Tego elementu w żadnej mierze nie da się określić mianem "elastyczny". Przy trzecim podejściu udało mi się założyć go poprawnie, dwa wcześniejsze mi popękały. Cóż, bywa.
[attachment=21493]
Następnie zabrałem się za tłok, pierścienie, cylinder i głowicę. Też smarując w trakcie montażu gładź cylindra. Tłok zamontowałem nominalny firmy Almot.
[attachment=21494]
[attachment=21495]
[attachment=21496]
[attachment=21497]
Następnie zająłem się zapłonem. Samo poskładanie raczej nie jest trudne ale ma jedną uwagę co do jego montażu już w silniku. Katalog części wskazuje, że powinien on być przykręcony trzema śrubami z łepkiem na śrubokręt płaski. Tak zrobiłem, jednak po zamontowaniu koła magnesowego praktycznie nie ma możliwości poluzowania tych śrubek, a jest to konieczne by ustawić kąt wyprzedzenia zapłonu, także mój wniosek, poparty później znalezionym filmikiem, lepiej dać śrubki z łepkiem na klucz wówczas jest do nich łatwe dojście z boku. Nie żebym się jakoś mądrzył, bo przerwę ustawić to umiem, ale samo wyprzedzenie to już nie (opis jak to się robi to dla mnie czarna magia) i ustawię to dopiero przed samym montażem silnika. Niestety, montażu zapłonu nie uwieczniłem na zdjęciach.
I to tyle, moim zdaniem gotowe.
Przy okazji pytanie, na ten kawałek filcu przy kondensatorze to chyba powinno się dać kropelkę oleju, no nie?
Miłej lektury, pozdrawiam. Następnym razem składanie wszystkiego w całość

[attachment=21499]
[attachment=21500]
[attachment=21501]
Spotykałem sie tylko i wyłącznie z fabrycznymi śrubami na szesciosat (klucz 8) do podstawy zaplonu, jak byly na plaski, lub krzyżak, to wiadomo ze juz ktos lapy pchal. Na filc kapka oleju, nie za dużo bo moze chlapac.
-Jak dystansowałeś skrzynie to pytanie czy z uszczelką miedzy polówkami bo to kluczowe?
-Co do grzania łożysk wewnętrznego pierścienia łożyska to można to jak najbardziej robić palnikiem lub opalarką tylko z głowa, nie punktowo a ruszać oplarka i zachować odległość i nić się nie stanie (Mowa o zwykłych łożyskach nie z koszykiem teflonowym)
-Co do palenia się smaru po podgrzaniu to napawano nie umyłeś łożysk ze smaru przed montażem wtedy się nic nie pali.
-Ta polerka karterów sic chyba papierem 60 robiona
Jak się dymi oryginalny smar łożysk, to już są gotowe do założenia - taki protip
(10-01-2022 14:02:27)Norweski Zomowiec napisał(a): [ -> ]Jak się dymi oryginalny smar łożysk, to już są gotowe do założenia - taki protip

Może każdy ma swoje sposoby,

ja zawsze łożyska ze smaru myłem jeśli chodzi o silnik
Stron: 1 2 3
Przekierowanie