Czołem!
Dzisiaj do mojego coraz obszerniejszego stada
dołączyła kolejna sztuka - tym razem coś większego kalibru,
niżeli Wigry 3. Przedstawiam Wam Rometa Waganta
z pięknego rocznika 1977.
Rower wpadł w moje ręce na zasadzie towarzyszącej
mojemu złomowisku od zawsze. To i tamto przepuściłem,
po czym pojawia się nagle coś ekstra, rekompensującego
poprzednie nieudane polowania.
Tym razem ominął mnie smakowity zielony Flaming '80.
Nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłem rower
z Warszawy. Tu już po prostu nic nie ma.
Bo mój trochę przerośnięty smerfik tradycyjnie
stacjonuje na razie w Katowickiej Tajnej Bazie Korytarzowej
i póki co nawet nie wiem kiedy pojawi się u mnie.
Z opisu Dziadka wynika, że jest okropny.
To może nawet dobrze, bo ilekroć narzeka na jakiś
egzemplarz, ten okazuje się wspaniały.
Przejdźmy do samego bicykla.
Nie dość, że mamy do czynienia z pierwszą serią,
to jeszcze w takim kolorze!
Całości dopełniają apetyczne dodatki, takie jak
bidon i lampka z chromowaną górą.
To już chyba wszystko co mogę o nim powiedzieć,
więcej dowiemy się jak już nim pojeżdżę.
Jak się widzi?
P.s. Przepraszam za takie kiepskie zdjęcie.