24-06-2012, 23:28:47
Cześć
Miałem dzisiaj niemiła przygodę,a motorek bardzo ciężko to zniósł.Otóż pojechaliśmy w trójkę (simak,jawa i ogar) nad jeziorko 35km od domu.Jechało się super,pogoda dopisywała atmosfera również.Zajeżdżamy na teren jeziora i jade i czuje że mi cos lata kiera w jawce.Patrze a tu kapeć z przodu i z tyłu jednocześnie.Jaki pech no ja pier... i to kawał od domu.Godzina 17 nadeszła i co tu zrobićżądnego sklepu z łatkami w promieniu 25km a poza tym to nie byłoby czym zdjąc tych opon.Jakbym miał pchać te 35km to bym chyba o północy doszedł.W domu i znajomi nikt nie ma praktycznie samochodu i to dużego.Podjąłem ryzykowna próbę jazdy.Objąłem pozycję taką ,że siadłem na początku baku by równomiernie rozłożyć ciężar na oba flaki i minimalnie koło skrętne odciążyć aby się opona nie podwinęła i żebym się nie wyje..ł .Dojechałem do domu po 35km/h przy średnich obrotach na 2 biegu.Były chwile grozy na zakrętach gdy tył uciekał w bok a kierownicy nie szło utrzymać ale dojechałem.Koledzy z niedowieżaniem patrzyli co robię.Koła naszczęście są proste ale niestety mało sie nie popłakałem gdy zobaczyłem rozpier.o.o.ą oryginalną Barumke z 75r. w pięknym stanie i idealnym bieżnikiem.Całe szczęście ,że mam drugą identyczną ale to zawsze jakaś strata.Ale po tej przygodzie jestem pełen uznania dla mojej Jawy bo zniosła to dzielnie.MIeliście takie przygody?Co sądzicie o mojej?
Miałem dzisiaj niemiła przygodę,a motorek bardzo ciężko to zniósł.Otóż pojechaliśmy w trójkę (simak,jawa i ogar) nad jeziorko 35km od domu.Jechało się super,pogoda dopisywała atmosfera również.Zajeżdżamy na teren jeziora i jade i czuje że mi cos lata kiera w jawce.Patrze a tu kapeć z przodu i z tyłu jednocześnie.Jaki pech no ja pier... i to kawał od domu.Godzina 17 nadeszła i co tu zrobićżądnego sklepu z łatkami w promieniu 25km a poza tym to nie byłoby czym zdjąc tych opon.Jakbym miał pchać te 35km to bym chyba o północy doszedł.W domu i znajomi nikt nie ma praktycznie samochodu i to dużego.Podjąłem ryzykowna próbę jazdy.Objąłem pozycję taką ,że siadłem na początku baku by równomiernie rozłożyć ciężar na oba flaki i minimalnie koło skrętne odciążyć aby się opona nie podwinęła i żebym się nie wyje..ł .Dojechałem do domu po 35km/h przy średnich obrotach na 2 biegu.Były chwile grozy na zakrętach gdy tył uciekał w bok a kierownicy nie szło utrzymać ale dojechałem.Koledzy z niedowieżaniem patrzyli co robię.Koła naszczęście są proste ale niestety mało sie nie popłakałem gdy zobaczyłem rozpier.o.o.ą oryginalną Barumke z 75r. w pięknym stanie i idealnym bieżnikiem.Całe szczęście ,że mam drugą identyczną ale to zawsze jakaś strata.Ale po tej przygodzie jestem pełen uznania dla mojej Jawy bo zniosła to dzielnie.MIeliście takie przygody?Co sądzicie o mojej?