22-09-2024, 18:43:57
Już od pewnego czasu rozglądałem się za kolejnym motorowerem do kolekcji. Generalnie miał być to Kadet, bo nic z typoszeregu 700 nie posiadam. Przeglądając OLX wpadł mi jednak w oko Komar 2352W - taki jakiego miałem kiedyś choć nigdy nie był na chodzie. Stan na zdjęciach był zadowalający (oryginalny - nie zamierzam już się bawić w żadne renowacje), cena powiedzmy że też, posiadał dokumenty (w sensie już zarejestrowany w PL) i dostępna była opcja wysyłki. Po krótkim telefonie zamówiłem Komara z dostawą pod drzwi.
Kilka słów o nim. Rok 1978, wersja eksportowa na Węgry i stamtąd przywieziony. Wersje na Węgry charakteryzują się tabliczką znamionową oraz długim tylnym chlapaczem. Lakier jest w niemal idealnym stanie zachowania jak na 46 lat, chromy równie piękne. Choć nie dostałem do niego żadnych innych dokumentów niż dowód rejestracyjny, faktura i OC to wiem że na Węgrzech musiał jeździć gdzieś na wsi. W sensie nie najeździł się raczej dużo, ale musiał być tłuczony po naprawdę złych drogach o czym świadczą wywalone na amen tuleje amortyzatorów, łożyska w kołach, pełno błota w błotnikach ale np. stopka jest w miarę ok. Jeśli chodzi o silnik - zapaliłem go jeszcze na palecie, zaskoczył od strzała po podlaniu paliwa ze strzykawki (syf w baku). Dzisiaj też odpalił na dyg - w sumie niechcący bo chciałem tylko sprawdzić biegi Zaglądałem do cylindra przez otwór wydechu to wygląda tam kulturalnie. Problemy w silniku to pęknięte koło magnesowe (do pospawania) oraz jest takie coś że jeśli kopniak jest ustawiony mocno do przodu (jak na zdjęciu) to można go normalnie odpalic. Jeśli jednak przykręci się go normalnie, to łapie przy samym końcu - chodzi o to że ma duży skok jałowy. Ale tak 1 na 5 razy załapie w normalnym miejscu. Patrzyłem pod pokrywą sprzęgła czy ścianka nie jest wyłamana, ale nie. Myślę czy da się tam może coś przestawić? Jeśli da się zrobić bez rozpoławiania to zrobię, a jak trzeba rozpoławiać to będę z tym żyć póki co. Oprócz tego jest jeden dramat. Chyba ktoś na Węgrzech nie mógł wcisnąć tulei mocowania silnika i zrobił to co na zdjęciach.. odciął kawałek karteru. Niemniej silnik się trzyma pewnie, a ja tam dam jakąś tulejkę na wierzch. No ale niestety to widać, a jak po złości ten model nie posiada osłon gaźnika.
Moje plany na niego to rozebranie niemal w całości i złożenie po wyczyszczeniu, przepolerowaniu i nasmarowaniu wszystkiego. Dziś zamówiłem części które wymagają wymiany. Szukam jeszcze w zasadzie tylko oryginalnej manetki gazu z metalowym wkładem. Tylko że Komar pewnie chwilę poczeka, bo ostatnio nie mam kompletnie czasu przez życie zawodowe jak i prywatne.
Po przywiezieniu
Po rozpakowaniu
Pozostałe cześci
W tym piękne koła. Na jednej z opon jest oryginalny Stomil z 1978 który chyba zostanie choć jest już sparciały.
Oraz oryginalny chlapacz. Wyróżnik wersji na Węgry. Odblask zamiast tablicy - jak ktoś nie wie, tam motorowerów się nie rejestruje.
Jeszcze takie zdjęcie
Wspomniany ucięty karter. Chyba jego największa wada, choć niby nie przeszkadza.
Oryginalna linka biegów
Miałem zagadkę czy kartery są parowe. Doszedłem do wniosku że tak, tylko w jednym ktoś odwrotnie przybił ''4'', a ślad po ''3'' to jakieś uszkodzenie.
Na liczniku jak i silniku są znaki jakości pierwszej. Niestety, tutaj przebiegu nie liczy, ale prędkość tak. Chyba tak zostanie, szkoda niszczyć ładny licznik. Lampę niestety ktoś już poniszczył.
Smaczkiem jest tabliczka od 50-T-1 - w Komarze obciążenie dopuszczalne powinno być 120 kg, wartość 150 kg odpowiada właśnie T1.
I kolejny, na razie ostatni smaczek, lusterko z rocznika.
Jak zacznę coś przy nim robić będę aktualizował
Kilka słów o nim. Rok 1978, wersja eksportowa na Węgry i stamtąd przywieziony. Wersje na Węgry charakteryzują się tabliczką znamionową oraz długim tylnym chlapaczem. Lakier jest w niemal idealnym stanie zachowania jak na 46 lat, chromy równie piękne. Choć nie dostałem do niego żadnych innych dokumentów niż dowód rejestracyjny, faktura i OC to wiem że na Węgrzech musiał jeździć gdzieś na wsi. W sensie nie najeździł się raczej dużo, ale musiał być tłuczony po naprawdę złych drogach o czym świadczą wywalone na amen tuleje amortyzatorów, łożyska w kołach, pełno błota w błotnikach ale np. stopka jest w miarę ok. Jeśli chodzi o silnik - zapaliłem go jeszcze na palecie, zaskoczył od strzała po podlaniu paliwa ze strzykawki (syf w baku). Dzisiaj też odpalił na dyg - w sumie niechcący bo chciałem tylko sprawdzić biegi Zaglądałem do cylindra przez otwór wydechu to wygląda tam kulturalnie. Problemy w silniku to pęknięte koło magnesowe (do pospawania) oraz jest takie coś że jeśli kopniak jest ustawiony mocno do przodu (jak na zdjęciu) to można go normalnie odpalic. Jeśli jednak przykręci się go normalnie, to łapie przy samym końcu - chodzi o to że ma duży skok jałowy. Ale tak 1 na 5 razy załapie w normalnym miejscu. Patrzyłem pod pokrywą sprzęgła czy ścianka nie jest wyłamana, ale nie. Myślę czy da się tam może coś przestawić? Jeśli da się zrobić bez rozpoławiania to zrobię, a jak trzeba rozpoławiać to będę z tym żyć póki co. Oprócz tego jest jeden dramat. Chyba ktoś na Węgrzech nie mógł wcisnąć tulei mocowania silnika i zrobił to co na zdjęciach.. odciął kawałek karteru. Niemniej silnik się trzyma pewnie, a ja tam dam jakąś tulejkę na wierzch. No ale niestety to widać, a jak po złości ten model nie posiada osłon gaźnika.
Moje plany na niego to rozebranie niemal w całości i złożenie po wyczyszczeniu, przepolerowaniu i nasmarowaniu wszystkiego. Dziś zamówiłem części które wymagają wymiany. Szukam jeszcze w zasadzie tylko oryginalnej manetki gazu z metalowym wkładem. Tylko że Komar pewnie chwilę poczeka, bo ostatnio nie mam kompletnie czasu przez życie zawodowe jak i prywatne.
Po przywiezieniu
Po rozpakowaniu
Pozostałe cześci
W tym piękne koła. Na jednej z opon jest oryginalny Stomil z 1978 który chyba zostanie choć jest już sparciały.
Oraz oryginalny chlapacz. Wyróżnik wersji na Węgry. Odblask zamiast tablicy - jak ktoś nie wie, tam motorowerów się nie rejestruje.
Jeszcze takie zdjęcie
Wspomniany ucięty karter. Chyba jego największa wada, choć niby nie przeszkadza.
Oryginalna linka biegów
Miałem zagadkę czy kartery są parowe. Doszedłem do wniosku że tak, tylko w jednym ktoś odwrotnie przybił ''4'', a ślad po ''3'' to jakieś uszkodzenie.
Na liczniku jak i silniku są znaki jakości pierwszej. Niestety, tutaj przebiegu nie liczy, ale prędkość tak. Chyba tak zostanie, szkoda niszczyć ładny licznik. Lampę niestety ktoś już poniszczył.
Smaczkiem jest tabliczka od 50-T-1 - w Komarze obciążenie dopuszczalne powinno być 120 kg, wartość 150 kg odpowiada właśnie T1.
I kolejny, na razie ostatni smaczek, lusterko z rocznika.
Jak zacznę coś przy nim robić będę aktualizował