Chlopcy Rometowcy - Forum Romeciarzy!

Pełna wersja: Jawa 350 typ 634
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Dzień dobry wszystkim forumowiczom - tak, jak mówiłem, zaczynam zakładać tematy o swoich sprzętach, zacznę od swojej dumy - czyli Jawy 350, typ 634 z 1981 roku Big Grin
Na samym wstępie chciałbym jednak, ponownie, wyrazić zadowolenie z tego, że forum trzyma się tak dobrze, a także z panującej tu atmosfery - byłem na wielu forach (głównie IT/elektronicznych) i widzę ogromną przepaść - choćby na słynnej elektrodzie temat o tym, jak jeździć by rodzice się nie zorientowali spotkałby się z banem, a tutaj aż przyjemnie się czytało Big Grin Ma dotychczasowa abstynencja wynikała głównie z dużych problemów zdrowotnych, które bardzo zatrzymały rozwój moich zainteresowań motoryzacyjnych, ale obecnie wracam do gry, więc możecie przygotować się na obecność wielu tematów Tongue
A teraz przejdę do sedna sprawy, czyli wyżej wspomnianej Jawy (rym też ciekawy).
Na sam początek trochę historii, zdjęć z etapów prac - oczywiście, mam ich około 400 (nie lubię chaosu w swoich sprawach, stąd wiele rzeczy dokumentuję), więc wszystkiego nie wyślę, ale najważniejsze rzeczy opiszę - może Was zaciekawi, a może komuś się przyda Smile
Jawa była własnością taty - stała około dwudziestu lat pod dachem, ale jednak przy słomie itd - takie bezużyteczne pomieszczenie, gdzie nie było w sumie niczego poza nią, słomą, i wrażeniem, jakby całość nie ruszyła się od paru lat w czasie. Powodem "stania" była jej awaria - tata zdjął cylindry do szlifu, ponieważ traciła moc i "wariowała" z zapłonem (myślał, że to wina kompresji), gdy wrócił zastał swojego kuzyna, który pogiął w niej szpilki cylindra i od tamtej pory całość stała otwarta...
Dzień dobry wszystkim forumowiczom - tak, jak mówiłem, zaczynam zakładać tematy o swoich sprzętach, zacznę od swojej dumy - czyli Jawy 350, typ 634 z 1981 roku Big Grin
Na samym wstępie chciałbym jednak, ponownie, wyrazić zadowolenie z tego, że forum trzyma się tak dobrze, a także z panującej tu atmosfery - byłem na wielu forach (głównie IT/elektronicznych) i widzę ogromną przepaść - choćby na słynnej elektrodzie temat o tym, jak jeździć by rodzice się nie zorientowali spotkałby się z banem, a tutaj aż przyjemnie się czytało Big Grin Ma dotychczasowa abstynencja wynikała głównie z dużych problemów zdrowotnych, które bardzo zatrzymały rozwój moich zainteresowań motoryzacyjnych, ale obecnie wracam do gry, więc możecie przygotować się na obecność wielu tematów Tongue
A teraz przejdę do sedna sprawy, czyli wyżej wspomnianej Jawy (rym też ciekawy).
Na sam początek trochę historii, zdjęć z etapów prac - oczywiście, mam ich około 400 (nie lubię chaosu w swoich sprawach, stąd wiele rzeczy dokumentuję), więc wszystkiego nie wyślę, ale najważniejsze rzeczy opiszę - może Was zaciekawi, a może komuś się przyda Smile
Jawa była własnością taty - stała około dwudziestu lat pod dachem, ale jednak przy słomie itd - takie bezużyteczne pomieszczenie, gdzie nie było w sumie niczego poza nią, słomą, i wrażeniem, jakby całość nie ruszyła się od paru lat w czasie. Powodem "stania" była jej awaria - tata zdjął cylindry do szlifu, ponieważ traciła moc i "wariowała" z zapłonem (myślał, że to wina kompresji), gdy wrócił zastał swojego kuzyna, który pogiął w niej szpilki cylindra i od tamtej pory całość stała otwarta...
Zaczęliśmy od próby ruszenia zastanego silnika - starter nożny ani drgnął, próba ruszenia z biegu kończyła się tylko tym, że jawa udowadniała, że można spalić gumę na wyłączonym silniku. Mimo to zalewaliśmy go regularnie (z tatą - stąd liczba mnoga) ropą, naftą, benzyną - czymkolwiek, co mogłoby ruszyć rdzę i wieloletni syf.
Później tata wyjechał do pracy, jawa przyjechała do mnie, przed wyjazdem ją umyłem wodą z płynem z kurzu - lakier nie był w złym stanie, ale praktycznie wszystko wymagało przejrzenia, co zresztą potwierdziło się w niedalekiej przyszłości.
Prace u siebie zacząłem od dokładnego wyczyszczenia całości, odkręcenia owiewki w celu lepszego dostępu. Czyściłem także chromy (odbiegając od tematu było to moje pierwsze zderzenie z remontem motocykla), po jakimś czasie lakier nabrał swojej pięknej, oryginalnej barwy. "Na dniach" zakupiłem akumulator aby odbudować instalację - na szczęście brakowało tylko paru kabli, zawieszał się także przerywacz kierunkowskazów, jednak prócz tego wszystko grało. Brakowało jej cewek wraz z mocowaniem, więc te zamówiłem (miałem szczęście do sprzedającego), aby mieć jeden problem z głowy.
Później przystąpiłem do demontażu silnika, okazało się, że nie uda mi się odratować oryginalnych gum osłaniających łańcuch. Tego samego dnia łańcuch napędowy wylądował w mieszance ropy z olejem, to samo z łańcuchem sprzęgłowym. Zdemontowałem sprzęgło, prądnicę, zostało tylko rozebrać silnik "przez pół", w całości tych prac towarzyszył mi chrzestny, ostatecznie udało nam się rozpołowić silnik (dzień wcześniej został ponownie zalany ropą aby przesiąkła łożyska). Po rozebraniu oczom ukazał się widok zardzewiałych łożysk i wału korbowego, który rozpadł się na dwie części - szczęście w nieszczęściu to właśnie to sprawiło, że silnik udało się bezboleśnie rozebrać. Natychmiast przystąpiłem do czyszczenia całości, chrzestny w tym czasie próbował zbić, bezskutecznie, wał - wyrobiona przeciwwaga. Okazało się, że ma znajomego, który kiedyś regenerował mu wał w WSK - pojechaliśmy do niego, następnego dnia czop wału był napawany i mocno wciśnięty na prasie - oczywiście zrobił to naprawdę solidnie. Udało mi się zakupić od tego samego sprzedawcy cylindry, głowice i inne brakujące części. Szpilki zdecydowałem się sprostować, co później okazało się dużym błędem, ale nie wyprzedzajmy faktów. Zakupiłem nowe uszczelniacze, uszczelki, łożyska SKF i tłoki AK20 - wystarczyło złożyć całość. Rozebrałem również całe tłumiki, sprostowałem je, wyczyściłem z zewnątrz i w środku tak, że myśleli, że kupiłem nowe Big Grin
Naprawiłem również oryginalną linkę stopu (na jej końcu zamiast oryginalnego lutu koncówka awaryjna do linek), przeczyściłem i złożyłem wszystko tak, jak powinno być - w tej chwili nie chcę się rozpisywać, bo temat i tak będzie długi Tongue
Po złożeniu jawa łapała z kopa, ale nie chciała odpalić - więc próbowaliśmy na pych. Chrzestny nie mogąc uwierzyć, że łapie tylko chwilę po czym cisza, rozebrał gaźnik, który niedawno czyściłem - okazało się, że przeoczyłem dyszę... Po jej wyczyszczeniu i ponownym pchaniu, wcześniejszym podładowaniu akumulatora (aby nie doszło do głębokiego rozładowania), jawa ożyła - ale mocno przerywała, źle reagowała na gaz, głośno chodziła, strzelała w prawy wydech.
Winowajcą okazała się stacyjka - rozebrałem ją całkowicie, wyczyściłem zaśniedziałe styki, złożyłem całość i problemy ustąpiły, ale jawa dalej nie odpalała ze startera. W tym momencie zapewne mógłbym zakończyć całość prac, ale natura perfekcjonisty dała się we znaki.
Zacząłem od zmiany świec, korekty zapłonu - pierwsze jego ustawianie zajęło mi około dwóch godzin (proszę się nie śmiać Big Grin), ale zrozumiałem całą jego zasadę działania, dzięki czemu dziś natychmiast poznaje objawy jego niepoprawnej pracy, oraz zajmuje mi to pięć minut, z czego najwięcej zdjęcie zbiornika. Później przyjrzałem się gaźnikowi - cały czas cofało się paliwo. Nic nie dała regulacja, zmiana pływaka - prawdopodobnie wytarł się rozpylacz. Zakupiłem nowy, chiński, jawa odpaliła w końcu z kopnięcia, nawet miała "wolne" obroty (2000rpm). W dalszym ciągu chodziła jednak głośno. Zdecydowałem się dokręcić głowicę - urwałem wtedy sprostowaną szpilkę, wystawało jej 5mm nad karterem przez co udało się ją wyciągnąć poprzez przyspawanie nakrętki. W późniejszym czasie jawa rzuciła palenie, paliła z pychu. Obstawiałem więc labirynt - dla niewtajemniczonych, mówiąc bardzo prostym językiem, rozdziela on dwie komory korbowe - w jawie, gdy jeden tłok jest w GMP, drugi byłby w DMP - gdyby nie to uszczelnienie ich siły by się równoważyły - objawem jest właśnie to, że nie podaje ona paliwa nad tłok przy zbyt niskim ciśnieniu - robi to dopiero na wyższych obrotach, czyli podczas pchania.
Jednak dla pewności skorygowałem zapłon - okazało się, że są luzy na wale. Ponownie więc, tym razem samemu, silnik trafił na stół i do rozbiórki - po zdjęciu cylindra zauważyłem, że przeciwwaga była luźna (ruszała się delikatnie przy dociśnięciu lewego czopa na zębatce). Po rozpołowieniu moje oczy zastały smutny widok - wał rozpadł się na kolejnym czopie... Łożysko środkowe miało potężne szumy, labirynt luzy. Byłem wtedy zrezygnowany ponieważ ceny wałów były wysokie, a regeneracja - niepewna. Udało mi się jednak dostać wał od znajomego, który również ma jawę - po regeneracji, zmienił go ze względu na dziwną pracę silnika na nim - po zmianie pierścieni dalej dzwoniła, więc obstawiał problem z wałem, ponieważ cylindry były po szlifie. Po jego zmianie, ustawieniu zapłonu, gaźnika, jawa... odpaliła z rozrusznika nożnego i trzymała wolne obroty - nie ukrywam swojego zachwytu, gdy po raz pierwszy usłyszałem, jak poprawnie pracuje.
Od tamtej pory silnik nie sprawiał problemów poza jednym - przestawiającym się zapłonem, czasem ciężko palił zimny.
Wymieniłem regulator - w starym spalił się styk, który odpowiadał za ładowanie, postawiłem na elektroniczny - ładowanie wróciło, paliła jednak bezpieczniki - po zmianie na 25A problem ustał, co ciekawe - do teraz ich nie pali, chociaż niby jest to duża różnica (oryginalnie 15A) to nie pali żarówek, udało mi się nawet dotrzeć do podobnych przypadków na internecie. Oryginalne poszycie siedzenia zaczęło się niszczyć, więc zakupiłem pokrowiec - nie żałuję. Odratowałem również bagażniki - ich ruchome elementy pordzewiały, pomalowałem je - jeden uchwyt musiałem spawać, stąd jest w tym miejscu naklejka - wolałem to niż podkład obok chromu.
Zapłon ustawiałem czasem po dwa, trzy razy dziennie, aż zakupiłem całą, nową, podstawkę i przerywacze. Pewnego razu jeden przerywacz... pękł, co zwróciło moją uwagę na całą podstawkę i w końcu znalazłem winowajcę - filc, którego... nie nasmarowałem, bo miałem to zrobić "później". Po jego nasmarowaniu, założeniu elpromowskich przerywaczy (polecam! mam również je w cezecie - jako jedyne tak dobrze współpracują z jawami), ustawieniu co do dziesiątej milimetra jawa... zaczęła nie mieć żadnych problemów. Ciepła trzymała równiutkie 1100 obr/min, jednak czasem gasła - padał akumulator. Prócz tego potrafiła znikąd spalić bezpiecznik. Mógłbym wymieniać wiele innych, nietypowych objawów, ale potwierdziło się jedno - jawa bez dobrego akumulatora nie chodzi poprawnie. Poszedł na gwarancję - od chwili jego powrotu pali zimna za każdym razem, rwie na każdym biegu, trzyma wolne obroty, nie pali bezpieczników. Wymieniłem także sitko kranika - stare przytykało go, przez co lubiła zgasnąć w czasie jazdy.
Później rozebrałem jeszcze klakson - cały. Przelutowałem wszystkie kable, niektóre wymieniłem, później podłączyłem go "na krótko" i regulowałem docisk membrany aż w końcu trup ożył - skręciłem go, ustawiłem ton, od tamtej pory działa, jak fabryka chciała.
Jak widać, przy jawie spędziłem dużo czasu, gdy zaczynałem prace byłem w mocnej rozsypce, była to moja ucieczka od wszystkiego (tuż obok pisania wierszy) - siedziałem przy niej od szóstej rano do 22. Mimo wszystko, nie żałuję - obecnie jest bezawaryjna, niezależnie od dnia - cieszę się, gdy usłyszę jej pracę, jak dziecko...
A teraz zdjęcia - mam nadzieję, że będą mówiły same za siebie - czekam na Wasze opinie, wrażenia, pytania!

Ponieważ zdjęć jest dużo, wysyłam Wam link do dysku Google - niektóre ważą więcej niż 2Mb, więc trochę by zajęło wstawianie, proszę o cierpliwość - ta bestia (internet) potrzebuje czasu ;P

Teraz mi się nasunęło - za wyjątkiem wkładu przerywacza (dociąłem z nowego płytkę, tak by pasowała idealnie do obudowy oryginalnego z wybitymi napisami), gum łańcucha, opony tył (ma takie "od zawsze" - Metzeller, ale jednak nie Barum), pokrowca siedzenia (pod nim pełen oryginał), gaźnika (w razie czego mam oryginalny), tłoków, kontrolki luzu, simmeringów i gumy gaźnika, lusterka - jest to pełen oryginał. Breloczka z wiadomego powodu nie komentuję Big Grin
Brakuje mi jeszcze a'la bagażnika na tył, odblasków bocznych, gum na głowicę i cylindry. Cylindry ktoś pomalował - ale zarówno one, jak i głowice są jawowskie. Z wiadomych przyczyn nie miałem innego wyjścia w ich kwestii Big Grin
W przyszłości planuję rejestrować ją jako zabytek - nie jest kradziona, być może uda się odtworzyć dokumenty - a na pewno doda jej to uroku. Z tego co się orientuję ma pomalowane błotniki - fabrycznie był tam popielaty odcień szarego, choć widziałem takie egzemplarze, więc być może szły również z takimi.

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/1...sp=sharing



Przeczytałam wszystko Big Grin Bardzo fajna Jawa i dużo miałeś z nią pracy loo
Też przeczytałem. Elegancka, choć ja po moim Mustangu nie chcę mieć już z żadną Jawą do czynienia.
Bardzo Cię w wielu kwestiach rozumiem, szacunek ogromny za mozolną pracę w odbudowie oryginału, zamiast wymieniactwa.
Do tego motocykla mam też jakiś niewytłumaczalny sentyment, u mnie na podwórku w domu rodzinnym, przez pewien czas sąsiad trzymał taką piękną 350-tkę (a czego on z resztą nie miał, można niedowierzać, choć Ty pewnie to rozumiesz - on te wszystkie PRL-owskie jeździdełka regulował na słuch i węch) - nie mogłem się na nią napatrzeć. Taki trochę niedoceniany, a raczej pomijany motocykl, no bo kultowy jest Junak, ETZ-etka jest niemal boska, ale wg mnie to jest chyba najfajniejszy pojazd z lat osiemdziesiątych.
Mega respekt, czekam na Twoje kolejne relacje Wink
Opisałeś się prawie tyle, co narobiłeś przy tej Jawie
Jestem pełen podziwu dla Twojej pasji i uporu. Jesteś wytrwały w tym co robisz i za to bardzo Cię podziwiam i szanuję... będą z Ciebie ludzie


Wysłane z mojego Mi 9T przy użyciu Tapatalka
(28-08-2020 23:10:01)Jorginsson napisał(a): [ -> ]Bardzo Cię w wielu kwestiach rozumiem, szacunek ogromny za mozolną pracę w odbudowie oryginału, zamiast wymieniactwa.
Do tego motocykla mam też jakiś niewytłumaczalny sentyment, u mnie na podwórku w domu rodzinnym, przez pewien czas sąsiad trzymał taką piękną 350-tkę (a czego on z resztą nie miał, można niedowierzać, choć Ty pewnie to rozumiesz - on te wszystkie PRL-owskie jeździdełka regulował na słuch i węch) - nie mogłem się na nią napatrzeć. Taki trochę niedoceniany, a raczej pomijany motocykl, no bo kultowy jest Junak, ETZ-etka jest niemal boska, ale wg mnie to jest chyba najfajniejszy pojazd z lat osiemdziesiątych.
Mega respekt, czekam na Twoje kolejne relacje Wink

Mam dokładnie takie same odczucia - motocykl strasznie niedoceniony, a szkoda - bo potrafi nieźle cieszyć. Inną kwestią jest to, że przy niektórych trzeba się narobić - te motocykle mają różną przeszłość i cholera wie, co z nimi było. U mnie było, paradoksalnie, o tyle dobrze, że wiedziałem, że muszę wszystko przejrzeć - przez co nie musiałem głowić się, dlaczego silnik nie chodzi tak, jak powinien. Obecnie lekko dzwoni, ale zdaję sobie sprawę z tego, że tak będzie - założyłem nominalne tłoki do nominalnych, używanych cylindrów (bez progów) - ale mimo wszystko szlif to nie jest...
Odnośnie regulacji na słuch - tak, rozumiem, i nie jest to dziwne - jeśli ktoś słyszał, jak sprzęt powinien pracować, to wie, że coś jest nie tak choćby po reakcji na gaz Big Grin
Powracając zaś do kwestii oryginału - starałem się ją zachować tak bardzo, jak było to możliwe, z jednoczesnym zachowaniem rozsądku (kondensatory itd. nowe). Mnie osobiście urzekają fabryczne sprzęty - szczególnie, gdy są wiekowe.

Wielkie dzięki za odpowiedź!

(28-08-2020 19:28:31)Motorowerzystka napisał(a): [ -> ]Przeczytałam wszystko Big Grin Bardzo fajna Jawa i dużo miałeś z nią pracy loo

Bardzo dziękuję Big Grin Praca jak praca - odpręża mnie to, nie wspominając o tym, ile to daje frajdy. Starałem się opisać jak najwięcej - być może kiedyś to komuś pomoże.

(28-08-2020 20:00:31)Dawdzio napisał(a): [ -> ]Też przeczytałem. Elegancka, choć ja po moim Mustangu nie chcę mieć już z żadną Jawą do czynienia.

Również dziękuję za opinię, oraz przeczytanie. Odnośnie zaś mustanga - bywa i tak, tutaj też mógłbym ją rzucić w kąt (jak radziło sporo osób), ale jednak wygrało samozaparcie, i chwała Panu za to Big Grin

(29-08-2020 10:36:07)marino166 napisał(a): [ -> ]Opisałeś się prawie tyle, co narobiłeś przy tej Jawie
Jestem pełen podziwu dla Twojej pasji i uporu. Jesteś wytrwały w tym co robisz i za to bardzo Cię podziwiam i szanuję... będą z Ciebie ludzie


Wysłane z mojego Mi 9T przy użyciu Tapatalka

Chciałem opisać jak najdokładniej całość - nie lubię takiej "nieprecyzji", szczególnie, że sam pamiętam, jak szukałem jakichś informacji w Internecie i zawsze tematy albo były "urwane", albo też pełne niedomówień. Wielkie dzięki za słowa otuchy i wiary w to, że coś ze mnie będzie :F
Wow niezłe wypracowanie Smile
Naprawdę podiwiam samozaparcie!
Sam teraz odnawiam Mustanga. Niby tylko 50, ale i tak nie moge się doczekać XD
Ja tam się nie dziwię, że się doczekać nie możesz - mustang ma swój urok, ten silnik, mimo że kapryśny, naprawdę daje frajdę Big Grin
(31-08-2020 16:35:46)Wiktor2002ZPL napisał(a): [ -> ]Ja tam się nie dziwię, że się doczekać nie możesz - mustang ma swój urok, ten silnik, mimo że kapryśny, naprawdę daje frajdę Big Grin

Cóż - w zeszłym roku nie mając jakiegokolwiek pojęcia o silnikach (tylko podstawy podstaw) i widząc Dezamet 023 jakoś się dogadaliśmy i po złożeniu - silnik zadziałał po 10 minutach - i tak sobie nadal działa mimo przejechania na Błękitku ponad 1700 km Tongue więc wierze, że i z Jawą 223 sobie poradziłem (silnik zrobiony, ale jeszcze nie zalany Tongue)
Gratuluję zabawy z dezametem Big Grin
Również mam nadzieję, że się polubicie, a jeśli nie to pamiętaj, że w nich zapłon to podstawa - i dobrze umocowany kondensator. Jak to będzie dobrze ogarnięte, i całość ustawiona - to nie dzieje się nic... dopóki nie stwierdzisz, że mogłoby być lepiej Tongue
Dawno nie pisałem a wypadałoby dać aktualizację, ale brak nowości Tongue
Jawa pali bez problemu niezależnie od tego, ile stała (chyba, że akumulator zdechnie... raz wymieniony na gwarancji znów zaczyna odwalać - też po pół roku, tylko, że gwarancja już minęła), jeździ, a nawet wszystko działa!
Jakoś w najbliższym czasie mam zamiar rozejrzeć się za oryginalnym gaźnikiem. Dlaczego? Nie jest drogi, a brakuje mi tego napisu "made in Czechoslovakia", ten jest chiński i jawa na nim chodzi, ale na początku ma muła i czasem gubi obroty - a wiem z analizy źródeł internetowych, że jest to typowe dla zamienników w przypadku Jawy. No i do tego sentyment do oryginału - nie trzeba tłumaczyć Tongue
Bardzo fajny temat ,z wałami do tych motocykli zawsze są problemy, nie przejmuj się głośną pracą silnika bo one tak mają . Z tym ustawieniem zapłonu też się męczyłem kilka godzin jak nie haha.

PS ;też posiadam czeski sprzęt jest nim CZ 350 ,silnik taki jak u ciebie tylko instalacja 12V, podaj mi model gaźnika którego potrzebujesz (Cztero cyfrowy numer na gaźniku). Mam kilka sztuk i może akurat będzie pasował do twojej Jawy.
Jutro jak będzie widno to zerknę i dam znać, wielkie dzięki za chęci, może uda się jakoś dogadać - oczywiście nie tak, abyś musiał do tego dokładać Big Grin
Z pracą to już jestem spokojny - tata miał kilka takich jaw, i wszystkie chodziły podobnie - pewnie moje ucho przyzwyczajone do cichszych silników robi mnie w konia Tongue
A jak to chodzi z tą instalacją 12V? Zawsze mnie to ciekawiło, jak światła i w ogóle Big Grin
Dogadamy się na pewno . Cezetka ładnie śmiga ,12V to wygoda bo np żarówki są wszędzie ,a 6V trzeba zamawiać z internetu i to marnej jakości, ładowanie jest dosyć mocne ,alternator ładuje na 210w także z brakiem prądu nie ma dużych problemów. Chociaż mimo wszystko wydaje mi się że przednia lampa mogła by świecić mocniej. Jak narazie z większych problemów elektrycznych to był standardowo zanik ładowania (byłem wtedy w trasie to jak właczałem kierunkowskaz to motocykl gasł i chodził razem z kierunkowskazami haha).
Ale instalacje 6V też muszę pochwalić bo mam Cz 175 i prądu jej nigdy nie brakowało nawet na padniętym akumulatorze.
Światła to z tego co wiem poprawili dopiero w 350TS, być może mocniejsza prądnica albo lepsze żarówki dały by radę, ale nie sprawdzę - pogdybać mogę Big Grin
Zawsze mnie ta wersja zastanawiała - z tego co wiem wał jest taki jak w CZ350/Jawie 634 tylko różni się czopem wychodzącym na alternator, tak? Czytałem kiedyś o tym, ale nie ma ich zbyt wiele - choć są, nie ma co ukrywać Tongue
Cezetkę 175 tez mam u siebie - naprawdę fajny sprzęt, niestety u mnie jest krzywa płytka przerywaczy (po dokręceniu zmienia się kąt zapłonu, po dociśnięciu w jednym miejscu zmienia się kąt zapłonu) - ale tak to również nie miałem żadnego problemu z elektryką, przy czym ja jeżdzę raczej po polach Tongue
Korzystając okazji, chciałbym spytać - klakson do wersji 12V czymkolwiek się różni? Tongue
Stron: 1 2
Przekierowanie