Chlopcy Rometowcy - Forum Romeciarzy!

Pełna wersja: Romer Orkan 1990 błękitny metalik
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3
A gdzie masz do niego chromowane błotniki Big Grin
mam takiego Orkana z 1989 roku, z wszystkimi detalami - kompletność niemal 100%
Oczywiście nie znam się na tym Big Grin
(05-03-2017 01:17:17)joozek napisał(a): [ -> ]A gdzie masz do niego chromowane błotniki Big Grin
mam takiego Orkana z 1989 roku, z wszystkimi detalami - kompletność niemal 100%
Oczywiście nie znam się na tym Big Grin

Błotniki mam schowane. Oryginalne. Ale w nich rower wygląda ociężale Blush więc jeżdżę bez Tongue
Orkan żyje i ma się świetnie. W samym maju przejechałem nim lekko ponad 700 km. W tym ustanowiłem dwie życiówki:
rekord przejazdu jednego dnia, czyli 192 km i rekord weekendu 290 km.
Jak kiedyś pisałem chcąc wrócić do oryginału zabrałem się za montaż przerzutki Favorit. Niestety mam pewne problemy i pytania. Czy ta przerzutka miała naciąg śrubą linki, tak jak to jest we współczesnych konstrukcjach? Bo pancerz wlatuje w przelotkę, która nie ma gwintu. Potem jest już tylko śruba montażowa.
Drugie pytanie to czy hak przerzutki jest pozbawiony fabrycznie sprężyny, współczesne konstrukcje są sprężynowane. Mam dwa Favority i oba są takie same. Powoduje to, że są problemy z napięciem łańcucha na niektórych zębatkach.
[attachment=15274]
[attachment=15275]
Naciągasz linkę przerzutki i blokujesz śrubą na przerzutce, natomiast wychylenie max i min regulujesz tymi dwoma małymi śrubeczkami.
Jeżeli dobrze pamiętam , to w tej konstrukcji za napięcie łańcucha odpowiada sprężyna wózka przerzutki. Jeżeli łańcuch jest luźny, to albo jest za długi albo sprężyna jest już na wykończeniu.
Generalnie Favorit w porównaniu z polską Jóką to jakaś paść.
Dziś zrobiłem próbną jazdę z przerzutką Favorit. 58 kilometrów. Wrażenia średnie. Chyba będę szukał Shimano do kolarzówek, bo walory użytkowe maja pierwszeństwo. O ile napięcie łańcuch jest lepsze niż w Shimano z MTB, które miałem do tej pory (łańcuch mniej szumi, bo nie jest tak naciągnięty - krótszy wózek), to przerzutka chodzi makabrycznie ciężko. Ta sama manetka i linka, a mam wrażenie, że urwę manetkę, ażeby zmienić bieg. Dwa wózek mimo prostowania jest nadal krzywy, hak przerzutki też, ale tego akurat da się jeszcze sprostować. Efektem powyższego jest, że łańcuch krzywo nachodzi na dolne plastykowe kółko.
uuu, jak masz "geometrię" do bani to nie dziwota, że sprzęt sprawuje się kiepsko
Właśnie sobie zdałem sprawę, że odkąd przywróciłem do życia Orkana zrobiłem już nim 3 tys. kilometrów :-) W dwa lata.
Z tej okazji zrobiłem wczoraj mały przegląd i wycentrowałem tylne koło bo pojawiło się lekkie bicie.

Z spraw bieżących i modyfikacji... Puryści i ortodoksi Rometowi pewnie za chwilę spala mnie na stosie, ale skundliłem trochę maszynę. Ze względów praktycznych zakupiłem koszyk na bidon plastikowy mocowany obejma do ramy. Styl niestety współczesny. Kupiłem też uchwyt na kierownicę i przymocowałem nim koszyk, który miałem w MTB. Stylistycznie i wizualnie pasuje to jak świni siodło... ale na trasy całodniowe brakuje mi miejsca w kuferku, wiec wodę muszę mieć na ramie. Marzy mi się jakiś zestaw koszyków w chromie, ale ciężko coś w stylu retro za rozsądne pieniądze znaleźć.

Dwa wpadła lampa LED na przód. Koszt 22 zł. Zasilana 2 x AA, bo tak chciałem, bo mam zbędne akumulatorki do ładowania w tym formacie. Jak świeci? No cóż... jednym Ledem i to nie Cree to świata nie zwojujemy. Świeci mocno punktowo, choć jest tam niby jakaś soczewka. Z tyłu za to trój ledowa lampa też na 2xAA. Też szału nie ma, ale zła nie jest.
Zamontowałem też tani dzwoneczek. Kupowany na allegro przy okazji innych zakupów... i tu niestety największa porażka. NIestety tak to jest jak sie kupuje na odległość. Słabo dzwoni. Remontowałem komuś ostatnio rower i kupiłem taki sam ale Kellysa i super słuchać go było, wiec kupiłem podobny sobie (ale nie KLS) i jest gó...









W zeszłą sobotę Orkan miał pierwszą kraksę w mojej karierze. W zasadzie była to też moja pierwsza w życiu kraksa na asfalcie :-( Podczas jazdy w deszczu z prędkością około 30 km/h dostałem poślizgu przejeżdżając przez szyny kolejowe zatopione w asfalcie. Rower poleciał do przodu a ja na bok. Na szczęście nie jechał żaden samochód. Głową uderzyłem w asfalt, ale miałem na szczęście kask. Na dużym siniaku na biodrze i podartych spodniach się skończyło. O dziwo na rowerze żadnego śladu, oprócz otartej owijki. Mimo, że rower upadł na lusterko, to się nie zbiło :-) Lampy też całe. Rama nowych rys nie nabyła jakimś cudem.

Niestety to nie był jedyny problem tego dnia, kilkadziesiąt kilometrów dalej wystrzeliła mi dętka z oponą. Opona rozerwałą się na boku, uniemożliwiając dalszą jazdę. Opona to Kenda dwuletnia z przebiegiem 3 tyś. km.

W związku z powyższym musiałem podjąć decyzję czy kupić nową taką samą oponę 32 mm szerokości, czy coś węższego, a jeśli tak to od razu dwie. Padło na to drugie. Dziś założyłem Kendy szosowe bez protektora 28 mm szerokie. Niestety całe czarne :-( Na 27 "" białych tej szerokości nie ma :-(
10 września Orkan wziął udział wraz ze mną w imprezie rowerowej Skoda Bike Challange w Poznaniu. Wystartowałem nim na najdłuższym dystansie 120 km :-) Łącznie w wyścigu na tym dystansie uczestniczyło trochę ponad 1500 osób. Wystartowałem z sektora E, bo wstępnie zadeklarowałem średnią prędkość na 25 km/h, co jak się okazało było zbyt ostrożne. Pogoda była początkowo niepewna, padała mżawka, stąd po starcie jechałem nieco zachowawczo nie chcąc zaliczyć gleby, zwłaszcza na szynach tramwajowych... (czytaj posta wcześniej). Szyny tym razem spłatały innego figla, mianowicie przecinając je i podskakując wypadła mi woda, wiec pierwsze 50 km jechałem na sucho :-( na 50 kilometrze był "wodopój" :-) Z czasem okazało się, że jazda w peletonie czy generalnie na czyimś "kole" wyzwala niezłe emocje i prędkość :-) Ostatecznie średnia prędkość wyniosła 33 km/h, a wyścig ukończyłem z niezłym jak na mnie czasem 3 h 44 minuty :-) Po fakcie stwierdzam, że wybranie słabego sektora to był największy błąd. Było dużo momentów, gdzie albo grupa jechała słabo, albo jechałem solo, bo lepsze sektory dawno uciekły, a gorsi zostali w tyle.
Co do refleksji o jeździe w peletonie to stwierdzam, że zębatka 14 zębów z tyłu to mało. Przydałaby się kaseta 11 z zębatką 11.
Rower na czas wyścigu był ogołocony, została tylko nóżka.

Rok 2017 za nami. Wypada go podsumować. Orkan w czynnej służbie, trochę skundlony, trochę dostosowany do współczesnych wymogów, ale inaczej się nie da skoro ma być łykać kilometry.
Zbytek pokonał w 2017 roku trochę ponad 3000 kilometrów. Służył mi do turystycznych wyjazdów na dłuższe trasy, zazwyczaj koło 100 km na dzień. Udało mi się też pobić życiówkę i zrobić 192 km w jeden dzień. Jak pisałem wcześniej zaliczył m.in. wyścig dla amatorów Skoda Bike Challange w Poznaniu na dystansie 120 km i był prawdopodobnie jedynym Orkanem na imprezie. Innego nie widziałem.

Usterki:
1) miski suportu. Oryginalne, których nie wymieniłem remontując go, pękły,
2) Tylna opona Kenda z białym bokiem pękła z boku bez powodu,
3) Niestety 30 grudnia podczas nocnej jazdy wleciałem w dziurę na asfalcie jadać około 35 km/h. Felga tylna zgięta w jednym miejscu, z wygiętym kołnierzem obręczy obustronnie do zewnątrz. Koło było z allegro z niskiej półki, aluminiowe niewzmacniane. Dziś zacząłem je reanimować. Zobaczymy czy da się je wyciągnąć czy czeka je śmietnik. Jutro działam dalej.
Modernizacje:
1) Przerzutka tylna Shimano Tourney z krótkim wózkiem,
2) 2 x opony Kenda 28mm :-) wąsko i szybko, bo było 32 mm,
3) oświetlenie LED tył + 2 x przód - mocny reflektor z diodami Cree.

Dwie foteczki z dalszych wyjazdów. Przed pałacem w Śmiełowie, gdzie przebywał niegdyś Adam Mickiewicz będąc w Wielkopolsce oraz zdjęcie drugie tzw. matrioszka czyli zabytek w zabytku :-) Orkan w przedziale służbowym jednostki EN57 produkcji Pafawag ;-)
[attachment=16533]
[attachment=16534]
Aluminium pewnie już nie wyprostujesz , najprawdopodobnie pęknie przy prostowaniu. Zamiast bawić się z tymi miskami na wcisk , może lepiej byłoby gdybyś przerobił suport na miski wkręcane? Pozostaje tylko pytanie , po co tyle zachodu z tym Orkanem. Skoro robisz tyle kilometrów , a zależy Ci na Romecie, więc może lepiej rozejrzeć się za jakąś ramą z lepszą geometrią, może Romet Sport?
Orkan jest po bracie, rodzinna pamiątka. Niewiele brakowało a pojechałby na złom. Romet Laura w takim kolorze pojechał :-(
Nie chce w nim wprowadzać drastycznych zm ian typu przerabianie napędu. Szkoda kasy. Zamierzam kupić drugą "szosę" na jakieś amatorskie wyścigi kolarskie. Chciałbym w tym roku wystartować w kilku. A Orkan będzie turystykiem i treningowym rowerem :-)
Felga dziś wycentrowana. Męczyłem się chyba ze trzy godziny. Z bocznymi biciami zawsze umiałem sobie radzić, z góra-dół wiadomo trudniej. Niestety kilka nypli zmarnowałem, bo ztarłem ścianki, nie mogąc dokręcić mocniej w końcu udało się tak zrobić, że jest lekkie bycie w górę, 1 mm może maks 2. W hamowaniu nie przeszkadza, w jeździe nie czuję, ale przejechałem tylko kawałek i to po kostce brukowej. Test w trasie jutro. Czasu trochę zmarnowałem, ale jakoś od zawsze wolałem nawet trupy leczyć niż kupować nowe. Nie wiem czy to dobrze.
Tydzień temu wpadło nowe tylne koło na obręczy czeskiej Remrex. Oryginalny rozmiar oczywiście 630x18. Tamto centrowane po wjechaniu w dziurę jednak biło. Dziś założyłem nowy łańcuch Kross (tak naprawdę YBN) Made in Vietnam. Wcześniejszy łańcuch Shimano przelatał około 4600 km. Nie przeskakiwał, ale przymiar wpadał gładko na zużyciu 1%.
Nowy łańcuch na starym wolnobiegu Shimano czasem przeskakiwał, wiec szybka decyzja i dokupiłem też nowy wolnobieg, tym razem Sun Race 7 rzędowy (było 6 rzędów wcześniej). Wpadły też pedały Shimano SPD 520, czyli MTB.
[attachment=17180]
Stron: 1 2 3
Przekierowanie