19-02-2012, 15:36:15
Komar
W tej chwili jest to mój najświeższy motor i chyba dający również największą frajdę. A więc kupiłem go szóstego maja od sąsiada, za dosyć niską cenę(100 zł + 0.5l). Z tego co mi mówił, to uderzył motorkiem w stodołę i już nie chciało mu się prostować przodu, więc powiesił go w szopie i wisiał na wysokości 3 m przez ponad 25 lat. Komara trzeba było spuszczać na linach gdyż zjazd po schodach był niemożliwy(zbyt strome). Wziąłem motorek na taczki i do garażu z nim. Porozbierał go w drobny mak i tak samo jak to zrobiłem z Rometem wziąłem się za całkowite zdzieranie lakieru, po czym pomalowałem go podkładem antykorozyjnym i pomarańczowym takim lekko wpadającym w czerwień. Niestety nie wiadomo czemu nie chciał odpalić. Kupiłem nowy przerywacz, kondensator i świecę, lecz komar nie dawał znaku życia, po zabawie z woltomierzem okazało się że przerywacz trzeba było trochę nagiąć bo cały czas się stykał i nie dawał iskry. Podobnie jak w przypadku Rometa, Komar odpalił z pierwszego, ale tym razem ja jechałem pierwszy. Po chwili zbiegli się starsi panowie żeby go zobaczyć no i oczywiście razem z tatą oblewali komara.
Jeśli będzie zainteresowanie to dodam aktualne zdjęcia z osłonami gaźnika.
W tej chwili jest to mój najświeższy motor i chyba dający również największą frajdę. A więc kupiłem go szóstego maja od sąsiada, za dosyć niską cenę(100 zł + 0.5l). Z tego co mi mówił, to uderzył motorkiem w stodołę i już nie chciało mu się prostować przodu, więc powiesił go w szopie i wisiał na wysokości 3 m przez ponad 25 lat. Komara trzeba było spuszczać na linach gdyż zjazd po schodach był niemożliwy(zbyt strome). Wziąłem motorek na taczki i do garażu z nim. Porozbierał go w drobny mak i tak samo jak to zrobiłem z Rometem wziąłem się za całkowite zdzieranie lakieru, po czym pomalowałem go podkładem antykorozyjnym i pomarańczowym takim lekko wpadającym w czerwień. Niestety nie wiadomo czemu nie chciał odpalić. Kupiłem nowy przerywacz, kondensator i świecę, lecz komar nie dawał znaku życia, po zabawie z woltomierzem okazało się że przerywacz trzeba było trochę nagiąć bo cały czas się stykał i nie dawał iskry. Podobnie jak w przypadku Rometa, Komar odpalił z pierwszego, ale tym razem ja jechałem pierwszy. Po chwili zbiegli się starsi panowie żeby go zobaczyć no i oczywiście razem z tatą oblewali komara.
Jeśli będzie zainteresowanie to dodam aktualne zdjęcia z osłonami gaźnika.