13-07-2014, 16:03:34
Bardzo lubię piękne i słoneczne niedziele, dokładnie takie jaką mamy dzisiaj. Na targ zjeżdża się wtedy dosłownie połowa miasta i można dorwać naprawdę ciekawe kąski.
Ale do rzeczy. Jak zawsze, co niedziele udałem się na targ. Bo obejściu połowy placu nie trafiłem niczego wyjątkowego i postanowiłem udać się na skup złomu ulokowany rzut kamieniem od mojej aktualnej pozycji. Popchnąłem rower którym przyjechałem (Flaminga z '79) i po chwili stałem pod płotem skupu. Firma pracuje w niedzielę i jak to ze skupu złomu dobiegał z niej niemiłosierny hałas. W oczy natychmiastowo rzucił mi się różowy, naprawdę niezły FSM Flaming. Wszedłem na teren skupu. Zobaczyłem również, że niedaleko leży rama z Sokoła wraz z resztkami osprzętu oraz masa innych części. No dobra, do akcji.
- No Panie, ile za tego składaka?
- Za holendra 150zł. (faktycznie leżał tak jakiś żałosny szwab, nawet na to uwagi nie zwróciłem)
- Składaka!
- 60zł.
- A za tą ramę?
- 30zł.
- Aha, do widzenia.
Powiedziałem sobie, że szkoda marnować 90zł (!) na rowery ze złomu, bo zaraz pewnie dostanę coś znacznie lepszego. Wróciłem na plac, przeszedłem jedną alejkę i na jej zakończeniu zobaczyłem jego! Flaminga którym przyjechałem natychmiast chwyciłem pod pachę, staranowałem jakiegoś faceta i dosłownie pobiegłem na oględziny. Zobaczyłem kartkę "50zł do negocjacji". Lepiej być nie mogło! Ale o czym mowa?
Ano o tym!
Słowo na niedzielę o rowerze. Sprawny, uszanowany i lekko skundlony chińskimi częściami typu lusterko czy dzwonek. Opony oryginalne (łyse jak kolano - do wymiany), koła czy chwyty podobnie. Jeździł nim jakiś niewysoki chłopak, stąd takie dziwne ustawienie kierownicy i siodełka. Ale dlaczego w nazwie tematu jest Rolls-Royce?
No Panie, seria limitowana. Angol płakał jak sprzedawał.
A tak na serio to prawdopodobnie ZZR, taki napis widnieje na uchwycie od torpeda.
Tak na szybkiego podliczyłem i wychodzi, że to w chwili obecnej mój 28 rower. Wnusiu szaleje, a coś czuję że to dopiero początek. Koło tego różowego FSM'a obiecuję się jeszcze zakręcić, może kiedy indziej się uda.
Jak się widzi?
Ale do rzeczy. Jak zawsze, co niedziele udałem się na targ. Bo obejściu połowy placu nie trafiłem niczego wyjątkowego i postanowiłem udać się na skup złomu ulokowany rzut kamieniem od mojej aktualnej pozycji. Popchnąłem rower którym przyjechałem (Flaminga z '79) i po chwili stałem pod płotem skupu. Firma pracuje w niedzielę i jak to ze skupu złomu dobiegał z niej niemiłosierny hałas. W oczy natychmiastowo rzucił mi się różowy, naprawdę niezły FSM Flaming. Wszedłem na teren skupu. Zobaczyłem również, że niedaleko leży rama z Sokoła wraz z resztkami osprzętu oraz masa innych części. No dobra, do akcji.
- No Panie, ile za tego składaka?
- Za holendra 150zł. (faktycznie leżał tak jakiś żałosny szwab, nawet na to uwagi nie zwróciłem)
- Składaka!
- 60zł.
- A za tą ramę?
- 30zł.
- Aha, do widzenia.
Powiedziałem sobie, że szkoda marnować 90zł (!) na rowery ze złomu, bo zaraz pewnie dostanę coś znacznie lepszego. Wróciłem na plac, przeszedłem jedną alejkę i na jej zakończeniu zobaczyłem jego! Flaminga którym przyjechałem natychmiast chwyciłem pod pachę, staranowałem jakiegoś faceta i dosłownie pobiegłem na oględziny. Zobaczyłem kartkę "50zł do negocjacji". Lepiej być nie mogło! Ale o czym mowa?
Ano o tym!
Słowo na niedzielę o rowerze. Sprawny, uszanowany i lekko skundlony chińskimi częściami typu lusterko czy dzwonek. Opony oryginalne (łyse jak kolano - do wymiany), koła czy chwyty podobnie. Jeździł nim jakiś niewysoki chłopak, stąd takie dziwne ustawienie kierownicy i siodełka. Ale dlaczego w nazwie tematu jest Rolls-Royce?
No Panie, seria limitowana. Angol płakał jak sprzedawał.
A tak na serio to prawdopodobnie ZZR, taki napis widnieje na uchwycie od torpeda.
Tak na szybkiego podliczyłem i wychodzi, że to w chwili obecnej mój 28 rower. Wnusiu szaleje, a coś czuję że to dopiero początek. Koło tego różowego FSM'a obiecuję się jeszcze zakręcić, może kiedy indziej się uda.
Jak się widzi?