Chlopcy Rometowcy - Forum Romeciarzy!

Pełna wersja: Jazda próbna przy zakupie - Wasze zdanie nt. formalności
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Żeby było jasne - nie mówię tu o podwórkowych jazdach próbnych przy zakupie Rometa, skuterka czy innych przypadkach, gdzie zwykle starczy pokonać kilka metrów lub sprzęt jest taki, że ciężko sobie nim zrobić krzywdę czy poczynić materialne spustoszenie. Wink

Mowa jest o przypadkach sprzedaży/zakupu motocykla; takiego, gdzie często przed transakcją przeprowadza się jazdę próbną pełnometrażową - wyjazd na ulicę i zrobienie tych paru kilometrów dla testu. Gdzie na kilka/kilkanaście minut musimy albo oddać swój sprzęt w ręce zupełnie obcego człowieka; albo gdy musimy wsiąść na zupełnie obcy nam sprzęt obcego człowieka.

Moje pytanie do Was jest takie - jak się zapatrujecie na kwestię formalną takiej jazdy? Wolicie/wolelibyście: na dobre słowo, na wpłatę kaucji, na zostawienie dokumentu, na spisanie umowy jazdy próbnej (lub może inne pomysły)?

Szukam takiego rozwiązania, które zwykle satysfakcjonowałoby i broniło praw obu stron (w przypadku, gdyby jedna z nich okazała się nie do końca uczciwa), a jednocześnie było szeroko akceptowane wśród motocyklowej społeczności.

Słucham Waszych opinii, doświadczeń, propozycji! Wink I zapraszam do ankietki.
Gotówka na stół - dopiero wtedy jazda próbna.
Nie ma innych praktyk wśród motocyklistów.
Ja zarówno przy zakupie jak i sprzedaży dawałem się przejechać (lub sam jeździłem), a u sprzedającego zostawał samochód z przyczepą na motocykl. Chyba, że przyjechał dzieciak, albo ktoś budzący moje podejrzenia - wtedy była jazda po mojej posesji - jest naprawdę duża. Miałem też kilka razy sytuacje, że kupujący obejrzał, odpalił i kupował bez jazdy próbnej.
Kasa na stół. Żadna kaucja, żaden dokument. Jak sie zabije na Twoim moto, to co Ci po umowie? A jeśli komuś to nie odpowiada to nie ma jazdy próbnej. Niestety ale bardzo często po motocykle przyjezdzaja osoby które nigdy na motocyklu nawet nie siedziały. Sam też tak kupowałem.
Tak na marginesie, chyba lepszym rozwiązaniem jest oddanie dowodu osobistego, niż prawa jazdy na czas jazdy próbnej? Chodzi mi o ewentualną kontrolę Policji osoby która taką jazdę odbywa.
Ja generalnie, pozwalam jeździć po podwórku, no jak ktoś jest "pewny" to drodze. Raz miałem przypadek, że klient taki typowy cwaniaczek ze 20 lat przyjechał po komara z ojcem. Fajnie pięknie, jego ojciec kumaty pogadał ze mną o komarze co i jak było robione znał te maszyny od razu stwierdził że jest w porządku. Jego syn chciał się przejechać, ok kopie, nie pali, nie przekręcił stacyjki. Potem odpaliłem mu siada, wbija 2 i rusza bez gazu facepalm (mówił, że ma kilka rometów) no masakra. Zszedł pali na biegu wyrwał mu się komar - masakra że można być takim głupim. W końcu się jakoś przejechał z 10 metrów i mówił że złom :F jego tata siadł, odpali od strzał ruszył ze 2 kółka zrobi i powiedział że cacy :F. W końcu nie kupili bo synek nie umie jeździć komarem.
No a jakbyś go wypuścił na droge to by wrócił ze skrzywionymi lagami.
Znajomy tak miał. Sprzedawał Honde nighthawk. Klient przyjechał, obejrzał, i pojechał chwile na droge. Po chwili przyjeżdza i mówi że nie bierze bo lagi krzywe. Znajomy zdziwiony, ale faktycznie są krzywe. Juz gość miał odjeżdzać a do znajomego dzwoni sąsiad i pyta czy się klientowi nic nie stało, bo widział jak wpada do rowu.
Nikt nie poruszył jednej kwestii. Nie wiem, czy słyszeliście o ew. przywłaszczeniu pojazdu podczas jazdy próbnej. Po prostu potencjalny nabywca rusza na jazdę próbną motocyklem i już nie wraca. Nikt go nigdy już nie widział. Potocznie nazywamy to kradzieżą, jednak w świetle prawa jest to przywłaszczenie. Tak samo uzna to prokuratura.

Ogólnie jeżeli doszłoby do jakiegoś zdarzenia podczas jazdy próbnej, to wszytko można poruszyć prawnie. Podstawą prawną w takiej sytuacji jest Art. 415 kodeksu cywilnego (Dz.U. 1964 nr 16 poz. 93). Jeśli potencjalny sprawna kolizji/wypadku będzie się wymigiwał, to zostaje nam tylko postępowanie procesowe w procesie cywilnym. Jakby ktoś nie widział, to proces cywilny oznacza dochodzenie na drodze sądowej spornych spraw prywatnych. Przypominam tylko, że postępowanie cywilne nie jest bezpłatne. Najpierw my musimy zapłacić.
Jest jedno ale....

Wg. kodeksu dzielnicowego Art. 196 Obywatel przywłaszczając cudzą rzecz jest skazany wg. okolicznej prokuratury na kose pod żebra. Jeżeli jednak sprawi wypadek lub uszkodzi pojazd podczas jazdy próbnej ponosi konsekwencje z Art 74 czyli złamanie kończyn. Oczywiście kiedy postawi nam zarzuty sprawa jest jasna - znika w niewyjaśnionych okolicznościach (dojeżdża go BMW) . Sprawa się zmienia jak mieszkamy w Warszawie wtedy do nieuczciwego kupującego mogą wbić na kwadrat chłopaki że Szmólek (kto wie ten wie o co chodzi Smile )

Nie będzie punkcików Smile
Wiadomo, ale lepiej uważaj, żeby do Ciebie ktoś się nie wbił, bo Szmulki się piszę przez "u". bije
(02-03-2018 23:24:34)Texas Ranger napisał(a): [ -> ]Wiadomo, ale lepiej uważaj, żeby do Ciebie ktoś się nie wbił, bo Szmulki się piszę przez "u". bije

Upss rzeczywiście nie te "u".
Czyli rozumiem, że - zakładając, że nie jesteście informatykami zarabiającymi po 20 tys. na miesiąc - jadąc po motocykl za 15-20 tys. przekażecie sprzedającemu takową kwotę do ręki? Ot tak? Bez strachu, że Wam jej nie zwróci? Nie musi być uczciwy. Wink
Nigdzie nie napisałem mojego stanowiska w tej kwestii, tylko bardziej ciekawostki prawne, ale mogę powiedzieć jak to wyglądało z mojej perspektywy zakupu różnych pojazdów. Żaden z właścicieli nie robił problemu z jazdami próbnymi. Nigdy nie musiałem dawać nic w zastaw, podpisywać oświadczeń itp. Wiele rzeczy wychodziło dopiero podczas jazdy. Nie wyobrażam sobie zakupu bez takowej jazdy. Sprzedając pojazd też nie robię jakiś problemów z objazdem po okolicy. Uważam, że jest to normalny przebieg transakcji. Kiedy przeglądając aukcje natrafiałem na informację w opisie o ew. kaucji za jazdę próbną, to eliminowałem taką ofertę. Ogólnie temat dość kontrowersyjny. Każdy ma swoje przemyślenia. W sumie fajnie, że ktoś miał pomysł, by o to spytać.
Też miałem takie luźne podejście do jazdy próbnych... aż nie spotkałem się parę razy z sytuacjami, gdzie było o włos od niewesołego zakończenia.

Podsumowałem kilka dostępnych umów/oświadczeń; i skleciłem takie coś. Pytanie - jakie byście mieli zastrzeżenia do takiego świstka?

Przekierowanie