Chlopcy Rometowcy - Forum Romeciarzy!

Pełna wersja: O tym jak posiadłem Rometa Flaminga '72
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Witam szanownych obywateli!
Nie wiem jak u Was, ale u mnie wakacje to prawdziwy sezon
ogórkowy, jeśli chodzi o złomowiska. Jak nie ma czasu, nie ma kasy
i nie ma chęci to rowerów na pęczki, a jak wstaje się rano,
ma się przed sobą cały dzień, słoneczko świeci, babcia wyposażyła, to nie ma po prostu nic. Wakacje jednak odczuwalnie się kończą, czego dowodem
jest mój wczorajszy łup.

[attachment=10098]

Ale zacznijmy od początku. Wjeżdżam o porze wcześniejszej,
niż zwykle na plac i już widzę, że będzie ciekawie. Jakieś 3,5 chińczyków,
a spośród nich wyłaniają się znajome kształty. Podchodzę i widzę Wigry 3.
Podekscytowany oglądam rower (wiem, że tu w sumie nie ma się
czym ekscytować, ale spragniony złomu byłem straszliwie) i zauważam
zabójcze pęknięcie na zawiasie. No tak, to temu egzemplarzowi już
podziękujemy. Ale zaraz! Co to takiego stoi za tą całą stertą!
Złożony na pół Flaming '72 we własnej osobie!
Marzyłem o takowym jakieś półtora pierdyliarda lat świetlnych.
No i jest. Jakby specjalnie dla mnie. Rozpoczyna się dialog.

- Panie, ile za tego składaka?
- KTÓREGO?
- Tego niebieskiego.
- CZTERY DYCHY.
- Daję trzydzieści i już go stąd sprzątam.
- MŁODY, MY CI I TAK ÓPUST DAJEMY, JAK TYGO NIE KUPISZ
TO TU ZARAZ SIE BEDO BIĆ I LICYTUTOWAĆ O NIEGO!
NIE JEDEN NAWET I SIEDEM DYH ZAPŁACI! BIERZESZ ZA CZTERY
ABO WOGULE!

No i na tym musiała się dyskusja zakończyć, a ja nie mogłem
się oprzeć i pozbyłem się dwóch Chrobrych Bolesławów na rzecz
tego uroczego jednośladu. Po założeniu wentylka i napompowaniu
dętek rower w zasadzie był sprawny. Co ciekawe, opony, dętki,
osłona łańcucha, wytwór siodełko-podobny i korba są nowiutkie.
Po małej zabawie w smarowanie i kasację luzów oraz dodaniu
bądź wymianie paru dupereli rower odżył i aż prosił się o pojeżdżenie.
Dzisiaj w mojej podwarszawskiej miejscowości organizowany był
rajd rowerowy. Ponieważ nie za bardzo kręci mnie historia prowizorycznych
mostków i opuszczonej hodowli leszczy (a może to były okonie?),
nie zamierzałem się w ogóle na niego wybierać.
Była to jednak idealna okazja na porządny test Flaminga, przełamałem się
i pojechałem. Zrobiłem jakoś lekko ponad 50km i powiem Wam szczerze,
że ten niepozorny Flaming chyba zostanie moim długodystansowcem.
Jazda nim sprawia niesamowitą przyjemność, jak poczuje wiatr
w szprychach aż zdaje się cieszyć i najchętniej zaśpiewałby jakiegoś
szlagiera.

[attachment=10099]

Znośny?
Ach coś ty przywlókł! Widzę że moja koza daje radę Tongue
Przekierowanie