07-07-2013, 16:18:59
Witajcie!
Ten rower upatrzyłem sobie już kilka tygodni temu (dołożyłbym 13zł i miałbym pięknego Sokoła w wersji Universal, ale kogo to obchodzi). Już mój Wigry zajechał 2 tygodnie temu na plac, wtedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Wiedziałem, że będzie mój! Niestety nie miałem wtedy zbyt dużo kasy, a rower i tak nie był do sprzedania. Tydzień później go nie było. Dzisiaj ponownie przyjechałem na targ, aby wreszcie go zakupić. Tam, gdzie był wcześniej niestety go nie zastałem. Myślałem, że będę musiał czekać kolejny tydzień. Poszedłem dalej, skręciłem w równoległą alejkę ... STOI! Co lepsze! Do sprzedania! Tradycyjnie wywiązał się ciekawy dialog:
- Panie, to Pana rower?
* Tak.
- Można go kupić?
* No.
- Ile?
* 5 dych.
- 45 dam.
* Trzeba dorzucić 2zł.
2zł oczywiście dorzuciłem i zabrałem ze sobą rowerek. Kawałek dalej wsiadłem na niego. Pojazd jest ostro zapuszczony, praktycznie wszystko trzyma się na druty. Tylna opona to jakieś nieporozumienie, poza tym był w niej flak. Tak rozpadającym się rowerem udałem się na drugie targowisko. Dojechałem. Cholera, nie będę przecież jechał taki kawał do domu na flakach - pomyślałem. Pierwszą pompką jaką zobaczyłem (i kupiłem) była oryginalna, rometowska. Robi robotę. Ile? 4zł. Można? Można. Koła porządnie napompowane. Na targu zakupiłem jeszcze stertę oryginalnych, rometowskich kluczy i wróciłem do domu.
Dość gadania, oto "Kapitan Korozja!".
Zwróćcie uwagę, gdzie zamocowana jest tylna lampka.
W planach:
- montaż oświetlenia,
- wymiana tylnej opony (przednia ruska, nie kuca na robocie),
- poskładanie do kupy hamulca przedniego,
- wiele innych pierdół.
- koszyczek już wyleciał.
Jak się podoba?
Ten rower upatrzyłem sobie już kilka tygodni temu (dołożyłbym 13zł i miałbym pięknego Sokoła w wersji Universal, ale kogo to obchodzi). Już mój Wigry zajechał 2 tygodnie temu na plac, wtedy zobaczyłem go po raz pierwszy. Wiedziałem, że będzie mój! Niestety nie miałem wtedy zbyt dużo kasy, a rower i tak nie był do sprzedania. Tydzień później go nie było. Dzisiaj ponownie przyjechałem na targ, aby wreszcie go zakupić. Tam, gdzie był wcześniej niestety go nie zastałem. Myślałem, że będę musiał czekać kolejny tydzień. Poszedłem dalej, skręciłem w równoległą alejkę ... STOI! Co lepsze! Do sprzedania! Tradycyjnie wywiązał się ciekawy dialog:
- Panie, to Pana rower?
* Tak.
- Można go kupić?
* No.
- Ile?
* 5 dych.
- 45 dam.
* Trzeba dorzucić 2zł.
2zł oczywiście dorzuciłem i zabrałem ze sobą rowerek. Kawałek dalej wsiadłem na niego. Pojazd jest ostro zapuszczony, praktycznie wszystko trzyma się na druty. Tylna opona to jakieś nieporozumienie, poza tym był w niej flak. Tak rozpadającym się rowerem udałem się na drugie targowisko. Dojechałem. Cholera, nie będę przecież jechał taki kawał do domu na flakach - pomyślałem. Pierwszą pompką jaką zobaczyłem (i kupiłem) była oryginalna, rometowska. Robi robotę. Ile? 4zł. Można? Można. Koła porządnie napompowane. Na targu zakupiłem jeszcze stertę oryginalnych, rometowskich kluczy i wróciłem do domu.
Dość gadania, oto "Kapitan Korozja!".
Zwróćcie uwagę, gdzie zamocowana jest tylna lampka.
W planach:
- montaż oświetlenia,
- wymiana tylnej opony (przednia ruska, nie kuca na robocie),
- poskładanie do kupy hamulca przedniego,
- wiele innych pierdół.
- koszyczek już wyleciał.
Jak się podoba?
Sprzedam go, jak kupię jakieś fajniejsze zielone. Rocznik zawsze podaję w nazwie tematu. 
<3
),